Clannad – irlandzka magia
Trudno ich zaklasyfikować do konkretnego gatunku muzycznego, grają trochę folku, new age, rocka, popu, a nawet muzyki mistycznej. W styczniu 2014 zagrają 4 koncerty w Polsce, ale to nie pierwsza ich wizyta w Polsce. Tuż
Trudno ich zaklasyfikować do konkretnego gatunku muzycznego, grają trochę folku, new age, rocka, popu, a nawet muzyki mistycznej. W styczniu 2014 zagrają 4 koncerty w Polsce, ale to nie pierwsza ich wizyta w Polsce. Tuż przed koncertami w Polsce „Miasto Kobiet” zadało kilka pytań irlandzkiemu zespołowi Clannad.
To będzie Wasz czwarty koncert w Polsce i będziemy mieli przyjemność posłuchać i zobaczyć Was aż cztery razy. Ostatnio zagraliście u nas niecały rok temu w Warszawie. Wcześniej wystąpiliście dwa razy w 2008 roku (w lipcu w Operze Leśnej oraz we wrześniu podczas festiwalu Euroszanty&Folk). Jak wspominacie polską publiczność?
Okazało się, że polska publiczność jest bardzo uprzejma i entuzjastyczna. Byliśmy zaskoczeni tym, że bardzo wiele utworów z całej naszej muzyki jest im doskonale znana. Poprzedni nasz koncert w Warszawie cieszył się tak ogromną popularością, ze musieliśmy zagrać aż dwa koncerty jeden po drugim aby zaspokoić naszych fanów. Byliśmy bardzo miło zaskoczeni.
Tym razem wracacie do nas z nową płytą („Nadur” ukazała się we wrześniu 2013 roku) – przed nią Wasz dorobek muzyczny w postaci albumu zamknął krążek „Landmarks” z 1997 roku (za który otrzymaliście statuetkę Grammy) – rok później podjęliście decyzję o dłuższej przerwie w działalności zespołu. Co członkowie Clannad porabiali – czym się zajmowali przez piętnaście lat?
Tak naprawdę wszyscy robiliśmy bardzo normalne, codzienne rzeczy choć były mieszanką pracy i przyjemności. Od czasu, gdy wydaliśmy nasz pierwszy album w roku 1973 zajmowaliśmy się pisaniem, nagrywaniem, koncertowaniem i ciągłą pracą aż do 1998 roku non stop. Było nam wszystkim bardzo miło, że przez jakiś czas mogliśmy poświęcić trochę czasu sobie, bliskim i robić własne rzeczy przez tę chwilę przerwy.
Sygnałem – znakiem do powrotu i do wspólnego regularnego koncertowania jako Clannad był Wasz koncert w zabytkowej Katedrze Kościoła Chrystusowego w Dublinie. Co dokładnie wydarzyło się podczas tego koncertu – co tak silnie zmotywowało Was do powrotu i do nagrania nowej płyty po prawie dwóch dekadach przerwy?
Myślę, że to może być częściowo ze względu na kameralny i bardzo intymny charakter koncertu w katedrze, sięgnelismy wtedy jakby głębiej do naszych korzeni, do naszych początków jako zespół. Inną rzeczą było to, że ludzie z całego świata przylecieli do Dublina, aby zobaczyć ten występ i przypuszczam, że głównie to uświadomiło nam, że jest jeszcze wiele osób, które chce usłyszeć Clannad i nową muzykę.
To może z okazji powrotu dacie nam skosztować kolejnego owocu współpracy z Bono i zespołem U2?
Oczywiście, jeśli nadarzyłaby się taka okazja to ja najbardziej. Jednak magię w nagraniu „In A Lifetime”, nawet 30 lat później, będzie bardzo trudno kiedykolwiek przebić. Ale na pewno, jeśli chłopaki kiedykolwiek będą potrzebować dodatkowego numery na ich albumie będziemy zawsze gotowi im pomóc!
Na koncie – oprócz osiemnastu wspólnie nagranych płyt – macie również współpracę ze światem filmu – serialu. Ścieżki dźwiękowe m.in. do serialu „Robin z Sherwood” czy do filmu „Ostatni Mohikanin” przyniosły Wam uznanie oraz popularność na całym świecie. Czy macie może w planach podobne przedsięwzięcie?
Jesteśmy bardzo otwarci na takie projekty. W tej chwili mamy duże przywiązanie do koncertowania, ale jeśli znajdziemy czas na pewno byłoby nam niezmiernie miło tworzyć dla filmów lub TV.
Wydanie albumu „Nadur” (z ang. „Iris for Nature”) zbiega się z 40-rocznicą istnienia zespołu. Czego możemy Wam życzyć?
Wielu wielu lat tworzenia i dzielenia się naszą muzyką ze wszystkimi częściami świata.
Rozmawiała Ewa Figura