Ciastka, które leczą
Uroczą cukierenkę prowadzi nie wykwalifikowany cukiernik, lecz… niedoszła pani psycholog, która pod wpływem artykułu przeczytanego w „Mieście Kobiet” postanowiła radykalnie zmienić swoje życie

Słodka Manufaktura, fot. materiały prasowe

Słodka Manufaktura, fot. materiały prasowe
To one przyciągają łasuchów do uroczej cukierenki na rogu Czarnowiejskiej i Urzędniczej. Prowadzi ją nie wykwalifikowany cukiernik, lecz… niedoszła pani psycholog, która pod wpływem artykułu przeczytanego w „Mieście Kobiet” postanowiła radykalnie zmienić swoje życie, a gabinet psychologiczny przeformować w „Słodką Manufakturę”
„Na urlopie macierzyńskim przeczytałam tekst o pozyskiwaniu dotacji unijnych na uruchomienie własnej działalności gospodarczej i zaświtało mi w głowie: czemu nie?” – tak rozpoczyna swój list do naszej redakcji Ewa Frymar-Miszczyńska, absolwentka psychologii Uniwersytetu Jagiellońskiego, która z zapałem realizuje swoje marzenia o słodkim biznesie. Dzięki inspiracji zaczerpniętej z „Miasta Kobiet” oraz dotacji z programu POKL 6.2 babcine przepisy i przekazywane z pokolenia na pokolenie receptury urzeczywistniają się codziennie w postaci maślanych muffinek, aromatycznych szarlotek i artystycznie udekorowanych tortów, wśród których wariacje na temat Hello Kitty są prawdziwym hitem. Wypieki tworzone są z pasją, bez sztucznych olejków, spulchniaczy czy konserwantów. – Nie jestem zawodowym cukiernikiem i nawet nie znam się na tym – przyznaje pani Ewa. – Jeżeli dodaję aromat, to tylko naturalny – trochę cukru wanilinowego, laskę wanilii lub startą skórkę cytryny.
Zapach pieczonych ciast bardziej przyciąga do nowo otwartej cukierni niż szyld. Stali klienci wracają jednak nie tylko po dodatkową porcję kalorii – dobre jedzenie wprawia w dobry nastrój, a to sprzyja budowaniu relacji. Wypieki pani Ewy mają też podobno magiczną moc odpędzania smutków. – Często słyszę, jak klient mówi: „Ojej, jaki mam dziś paskudny dzień, muszę sobie zjeść ciastko”. Ale właściwie to ma ochotę porozmawiać. Przerywam więc na chwilę pieczenie i wychodzę z kuchni, żeby uciąć sobie miłą pogawędkę.
Pani psycholog zaobserwowała też, że w styczniu przerzedzają się szeregi łakomczuchów. Część z nich ma na pewno dość słodyczy po świętach, ale wielu pewnie przysięgło sobie, że ograniczy słodkości. – Spokojnie czekamy, aż pękną noworoczne postanowienia. Ale spokojnie. Ulubieni klienci już zaczynają do nas wracać.
Dorota Paciorek