Chyra o miłości: nobody’s perfect
O miłości romantycznej, niechęci do facebooka, kobietach i ich braku oraz skłonności do melancholii czytelniczkom "Miasta Kobiet" opowiada Andrzej Chyra - aktor znany z filmów "Komornik", "Sponsoring", "Daas" czy "Katyń".

fot. Krzysztof Opaliński
Chciał, żebyśmy się spotkali na Powiślu, bo to jego rejony. O czym będzie wywiad? A po co robić plan rozmowy, skoro mamy porozmawiać o miłości z aktorem, którego zawód można pisać wielką literą?
W kawiarni usiadłyśmy przy dużej witrynie. Z dwóch stron regały z książkami. Na środku mały stolik. Czerwona kanapa ze sztucznej skóry, rozpruta na środku – najlepszy rekwizyt do tej rozmowy. Czytamy grzbiety: Mój chory de Sade, Nieznany ląd. Freud i kobiety, Portret podwójny, Zrób sobie raj… Po lewej stronie, z wielkiego białego obrazu, patrzy na nas komiksowy króliczek.
– W szkole Łomnicki powiedział mu, że ma twarz jak kozia dupa. Ładny mi bon vivant…
– Podobno powiedział, że niebo gwiaździste nad nim wisi i działa, ale nie ma wytycznych, które chciałby powtarzać…
– I ostatnio zastanawia się czy jego podróże to przyjemność czy ucieczka od siebie.
Po chwili dostrzegłyśmy go przez okno. Szedł do wejścia. Miał na sobie ciemny płaszcz z kołnierzem z szarego lisa i czapkę nasuniętą na czoło. Mrużył oczy od słońca.
Miasto Kobiet: Jesteś cierpliwy?
Andrzej Chyra: Potrafię być, ale bez przesady.
Miasto Kobiet: Jednak na sukces czekałeś dość długo.
Andrzej Chyra: Czekałem i nie czekałem. Zajmowałem się też innymi rzeczami: PR, pracowałem w telewizji. Nic wielkiego, ale te zajęcia pozwalały mi nie być niecierpliwym.
Miasto Kobiet: Czy na kobietę swojego życia też tak cierpliwie czekasz?
Andrzej Chyra: Powinienem chyba zacząć się już niecierpliwić, bo lata lecą, a ja ciągle taki samotny biały żagiel. Myślę, że niecierpliwość jest do nas przypisana. Ale to na pewno nie jest ani dobry kierowca, ani dobry doradca. Bardzo dużo podróżuję, nie tylko zawodowo. Jeździłem sam na narty, na nurkowanie, ta samotność już mi się trochę znudziła.
Miasto Kobiet: Co zamierzasz z tym zrobić?
Andrzej Chyra: Może gdybym był na Facebooku, szybciej bym znalazł jakiegoś towarzysza albo towarzyszkę podróży.
Miasto Kobiet: To raczej błędny trop.
Andrzej Chyra: Błędny? Ostatnio byłem na imprezie, na tzw. domówce u znajomej, do której, dzięki powiadomieniu tego samego dnia na Facebooku, przybyło 50 osób, więc to chyba działa. Bawiłem się bardzo dobrze. Nie jestem na FB, bo dla mnie telefon i mail to już za dużo form nieustannego kontaktu.
Miasto Kobiet: Jak patrzysz na kobiety? Z czułością czy przyglądasz im się krytycznym okiem?
Andrzej Chyra: Z czułością i ciekawością.
Miasto Kobiet: Ostatnio dużo przebywasz we Francji. Tam też się rozglądasz? Co myślisz o paryżankach?
Andrzej Chyra: Sprawiają wrażenie swobodniejszych, są ubrane z większą swobodą i fantazją. Łatwiej nawiązać z nimi kontakt. Polskie kobiety prowadzą jakieś strategie i kalkulacje, są bardziej interesowne.
Miasto Kobiet: Śnisz czasem erotycznie?
Andrzej Chyra: Tak, i spisywałem kiedyś te sny. Cóż, wiele z tych kobiet znałem. Czasem śni mi się erotycznie osoba, której w ogóle nie znam, kobieta anonimowa. Widzę we śnie jej twarz, ale jej nie znam. I ten sen jest bardzo intensywny, długi.
Miasto Kobiet: Jaka ona była?
Andrzej Chyra: Coraz trudniej mi na to pytanie odpowiedzieć… Była uległa. Nie znaliśmy się, a byliśmy w bardzo dużej bliskości. Ładna. W każdym razie pamiętam tyle, że mi się podobała, bo dziś już tej twarzy nie widzę.
Miasto Kobiet: Próbujesz rozgryźć w kobietach ich tajemnicę?
Andrzej Chyra: Te podstawowe staram się rozgryźć, np. czy jest cierpliwa, zaborcza, czy lubi Słowackiego… Sprzedajemy wyidealizowany wizerunek siebie, żeby kogoś uwieść, zdobyć czyjąś uwagę, a po spędzonym razem czasie wszystkie tajemnice kruszeją.
Miasto Kobiet: I czar pryska?
Andrzej Chyra: Czar może prysnąć, chociaż ja już nie jestem do tego czaru przywiązany. On jest ważny na początku i konieczny do intensywnego bycia razem. Teraz już wiem, że nie jest najistotniejszą rzeczą. Ważniejsze jest dla mnie to, że pomimo braku czaru i konfliktu można ze sobą ciągle rozmawiać i być świadomym, że nobody’s perfect.
Miasto Kobiet: Warto jest robić coś z miłości?
Andrzej Chyra: Nie można robić wszystkiego dla miłości. Człowiek czasem musi coś oddać. Są granice, wtedy kiedy czujesz, że przestajesz być sobą, że wchodzisz w role, w których trudno siebie zaakceptować. Czasem wymaganie jakiejś ofiary zaprzecza miłości. Kiedy jest się bardzo zakochanym, łatwiej się siebie wyrzec. Dziś wiele jestem w stanie zaakceptować, natomiast co do ilości i jakości tych ofiar, to nie wiem, czy teraz nie jest ich mniej. Kiedyś jednak sprzedawałem się trochę lepiej w stosunku do tego, kim byłem naprawdę. Teraz już wiem, że na dłuższą metę to nie popłaca.
Miasto Kobiet: Kiedy kończy się miłość?
Andrzej Chyra: Może kiedy ktoś zaczyna nas nudzić i irytować. Zdarzają się miłości toksyczne, zaprzeczenie miłości idealnej. Są takie wibracje między ludźmi, które w pewnym momencie gasną przez to, że wytwarzają się między nami i kimś innym.
Miasto Kobiet: Lubisz grać postaci, które mają jakąś tajemnicę. Jak zagrać tajemnicę?
Andrzej Chyra: Pracując nad rolą, zastanawiam się, czy widz, który będzie mnie w niej oglądał, będzie czy nie będzie wiedział, co za chwilę zrobi grana przeze mnie postać. I tak jak każdy z nas w życiu próbuję coś powiedzieć – albo coś ukryć.
Miasto Kobiet: Jakiej rady udzieliłbyś młodemu aktorowi, który ma do zagrania scenę łóżkową?
Andrzej Chyra: Domagałbym się na jego miejscu, żeby zrobić tę scenę jak najszybciej. Czasami bywają przyjemne, ale bardzo rzadko zdarza się odczuwać te erotyczne doznania w trakcie. Tu trzeba się po prostu odważyć na pewną intymność. W „Sponsoringu” musiałem to zrobić, otworzyć w sobie jakąś sferę skojarzeń i wejść w tę sytuację. Dziewczyna, z którą grałem, wystraszyła się w pewnym momencie, chyba pomyślała, że mogę posunąć się za daleko, i zaczęła reagować mocniej, ale to nam w efekcie pomogło. To specyficzna scena.
Miasto Kobiet: Miłość za kasę to też miłość?
Andrzej Chyra: Perwersja jest wyjątkowym atrybutem przypisanym do ludzkiej natury i w tych perwersjach człowiek odnajduje swoje fascynacje. Czystość miłości to dla mnie raczej pobożne życzenia. Nasza seksualność i umysł są tak dziwnie połączone, że żeby wejść gdzieś wyżej, trzeba zrobić coś wyjątkowego, ale czy to jest miłość czy tylko zaspokojenie jakiejś potrzeby… nie wiem.
Miasto Kobiet: Nadal jesteś melancholijnym dandysem?
Andrzej Chyra: Czy to, że założę taki płaszcz (granatowy, z kołnierzem z szarego lisa), już mnie klasyfikuje jako melancholika?
Miasto Kobiet: Podobno granat opisuje ludzi, którzy czują się niepewnie.
Andrzej Chyra: Być może tak jest, mam tak od dziecka.
Miasto Kobiet: Kiedy w czasach liceum kładłeś się na wznak na środku jezdni, chyba nie brakowało Ci pewności siebie?
Andrzej Chyra: To chyba wynikało z chęci przełamania tej niepewności, zrobienia czegoś, co by zupełnie ją anulowało, przynajmniej przez moment.
Miasto Kobiet: Wierzysz w miłość romantyczną?
Andrzej Chyra: Nie ma co wierzyć, to się zdarza. Tylko może inaczej o tym opowiadamy, może wydaje się to wielu coraz trudniejsze, coraz bardziej śmieszne.
Z Andrzejem Chyrą rozmawiały:
Iga Gierblińska i Edyta Hetmanowska
– Dogadane z mężczyznami