CAŁE ŻYCIE Z ZAPACHAMI
Kim jest kobieta, która stoi za sukcesem znanej marki kosmetycznej?
Monika Kosieniak – właścicielka i twórczyni marki kosmetycznej The Secret Soap Store. Znawczyni i miłośniczka pięknych zapachów. Kobieta o wielu obliczach – uwielbia naturę, ale czas wolny najchętniej spędza… w operze!
Gabriela Iwasyk: Jak wygląda dzieciństwo w rodzinie posiadającej firmę kosmetyczną?
Monika Kosieniak: Pachnąco! Jako mała dziewczynka lubiłam przesiadywać z paniami chemiczkami i kosmetologami w laboratorium naszej niepołomickiej fabryki. Godzinami przyglądałam się, jak mieszają różne substancje, składniki i kompozycje zapachowe. Uwielbiałam tajemniczy świat zapachów i mikstur.
Pani fascynacja zapachami przetrwała do dzisiaj.
Monika Kosieniak: Piękne i trwałe zapachy to jedna z cech wyróżniających moją autorską markę – The Secret Soap Store. Na dobranie do naszych kosmetyków odpowiednich zapachów poświęcam bardzo dużo czasu, nie żałuję też pieniędzy na najwyższej jakości składniki. Na przykład nasze świece zapachowe – nawet nie trzeba ich zapalać, a i tak wypełniają całe pomieszczenie pięknym aromatem.
Wróćmy do początków pani kariery. Przez lata zdobywała pani doświadczenie zawodowe w innych firmach, a 10 lat temu wróciła pani do rodzinnej firmy, która nie radziła sobie wtedy zbyt dobrze.
Monika Kosieniak: Tak, początki były trudne. Firma była w złej kondycji finansowej, ale przede wszystkim zabrakło na nią pomysłu. Produkowała masowe kosmetyki na zlecenie firm i hipermarketów na zasadzie: niska cena, nieciekawa jakość. Rewolucję przyniosły zlecenia od ojców benedyktynów z Tyńca, którzy zamówili linię naturalnych mydeł z ziołami. Tak zaczęła się moja i firmy przygoda z kosmetykami naturalnymi. Rozkręcałam się powoli – zaczęłam od pięciu kostek mydła, które musiałam sprzedać, żeby mieć środki na kolejne produkty. Teraz The Secret Soap Store ma w ofercie ponad 1000 produktów…
… które sprzedawane są we własnych sklepach firmowych, a każdy taki sklep to prawdziwa perełka.
Monika Kosieniak: Sprzedawanie produktów w sieci marketów kosmetycznych po prostu mi się nie opłacało. Wolałam zaoszczędzić na opłatach, a zainwestować w jakość kosmetyków. Każdy ze sklepów firmowych The Secret Soap Store jest absolutnie wyjątkowy. Są w nich tężnie solne i ławeczki, więc przy okazji zakupów – albo bez okazji – można tu posiedzieć, zrelaksować się, a równocześnie zrobić coś dla własnego zdrowia. Naturalną atmosferę podkreśla wystrój sklepów – zadbałam, żeby się w nich znalazły elementy z drewna i kamienia. Poza tym w naszych sklepach zawsze coś się dzieje. Przed Bożym Narodzeniem można tu spotkać świętego mikołaja, a panie ze sklepu dekorują piernikowe mydełka prawdziwym lukrem. Kiedy w Prowansji zakwitają pola lawendy, my dekorujemy sklepy tysiącami lawendowych gałązek. Lubimy też zaskakiwać, np. pilingi do ciała sprzedajemy w postaci gałek lodów. Wkrótce w niektórych sklepach powstanie manufaktura mydła i każdy klient będzie mógł zrobić swoje mydełko.
Czym jeszcze zaskakuje pani klientów?
Monika Kosieniak: Na przykład tym, że w skład naszych kosmetyków często wchodzą produkty spożywcze. Nasze barwione kurkumą mydełko, bożonarodzeniowy piling z bakaliami czy mydełko dla panów z drzewem cedrowym i czarnym pieprzem to doskonałe pomysły na prezenty dla smakoszy. Albo pakowane w słoiczki kosmetyki z miodem – wyglądają jak prawdziwy miód, więc dodajemy informację, że nie są do jedzenia. W najbliższym czasie planuję coś ekstra, niepowtarzalnego, a przy okazji kontrowersyjnego. To będzie ShitElephant!
Brzmi intrygująco. Promienieje pani radością i optymizmem. Jaka jest pani recepta na dobry humor?
Monika Kosieniak: Jestem optymistką, moja szklanka jest zawsze do połowy pełna. Z dobrych chwil się cieszę, a ze złych staram się wyciągnąć jakąś naukę na przyszłość. Dobrą energię czerpię też od ludzi – wszyscy mnie ciekawią, z każdym zawsze chętnie zamienię kilka słów. Liczy się dla mnie otwarte serce. Jak w naszym logo…
No właśnie, logo The Secret Soap Store to serce zamknięte w zioła. To pani pomysł?
Monika Kosieniak: Żadna z propozycji agencji reklamowych do mnie nie przemówiła. A serce to uniwersalny symbol, kojarzy się z serdecznością, otwartością, chęcią niesienia pomocy. Bardzo ważny jest dla mnie dobór współpracowników i partnerów biznesowych. Zwracam uwagę nie tylko na to, co potrafią, ale też na entuzjazm, chęć zdobywania nowych umiejętności i… to, czy między nami iskrzy. Tak, w dobrze prosperującym biznesie też jest miejsce na intuicję!
Iskrzenie iskrzeniem, ale chyba pracownicy nie zawsze mają z panią lekko…
Monika Kosieniak: Czasem lubię forsować swoją wizję. Na przykład pewna chemiczka nie chciała się zgodzić na to, by w kremie do rąk było aż 20 proc. masła shea. Po prostu była przyzwyczajona do innej, lżejszej formuły. Ja jednak postawiłam na swoim. Efekt? Dziś kremy do rąk są naszym najlepiej sprzedającym się produktem!
Ale czasem słucha pani ekspertów?
Monika Kosieniak: Oczywiście! Zaraz po tym, jak przekonam ich do słuszności mojego pomysłu (śmiech).
Podobno wszystkie kosmetyki testuje pani na sobie.
Monika Kosieniak: Powiem więcej – niektóre wymyślam dla siebie. Szczególnie lubię bursztynowe serum do twarzy z linii bałtyckiej. Warto podkreślić, że zawiera pył z prawdziwego bałtyckiego bursztynu oraz inne naturalne składniki z Morza Bałtyckiego, np. suszony glon morszczyn. Lubię również serum do twarzy z serii arganowej. Piękny wygląd to połączenie wszystkich elementów i harmonii ducha. Ostatnio zafascynowała mnie medycyna chińska, której szkołę właśnie rozpoczęłam. W tej mądrej i starej nauce Wschodu jest też dużo ziół, które zamierzam w przyszłości wykorzystać w nowych liniach kosmetyków.
Jest pani kobietą sukcesu. A czy sukces jako taki ma płeć?
Monika Kosieniak: Nie ma znaczenia, czy się jest kobietą czy mężczyzną. O sukcesie decyduje siła woli i moc, którą każdy człowiek ma w sobie, tylko jeden ma ją uśpioną, a drugi rozbudzoną.
Czy są w pani życiu kobiety, które są dla pani inspiracją?
Monika Kosieniak: Przede wszystkim moja 85-letnia babcia, która pomimo wieku żyje pełnią życia i zawsze ma coś do zrobienia. Nowe cele, nowe zakupy, nowe remonty i wciąż nowe pomysły dają jej siłę do życia. Poza tym to niezwykle dobra osoba o wielkim sercu. Przekazała mi najważniejsze wartości i nauczyła cenić to, co piękne. No i to za jej namową zajęłam się rodzinną firmą. Bardzo jej za wszystko dziękuję!
Gabriela Iwasyk
Matylda 18 września, 2018
Sponsorowany artykuł. Ta kobieta to mitomanaka, bez klasy, prostaczka i oszustka. Kto z nią pracował to wie… Paskudny człowiek.