Dlaczego nie chcę być kobietą – „Buty”
Moje Cudo o buty dba. I dopłaca. Okoliczni szewcy chyba złośliwie mówią mi „dzień dobry”.
Otóż nie chcę, gdyż moje pasje kolekcjonerskie ograniczają się do zbierania wspomnień i wzruszeń. Od zawsze wzruszają mnie np. damskie stopy. Co wzrusza Kobietę Moich Marzeń – też wiem. Ona gromadzi… buty!
Zwykle idzie do sklepu, przymierza 18 par, kupuje dziewiętnastą, a w domu stwierdza, że już podobną ma. Wraca więc do sklepu, aby nową zbędną parę zwrócić i… po dwóch godzinach przychodzi do domu z dwiema parami! Wiem, bo kilka razy musiałem w obuwniczym z Nią być. Rzekomo, aby pomóc…
Dawno, dawno temu myślałem, że owo obuwnicze zboczenie dotyczy tylko Imeldy Marcos, żony filipińskiego satrapy. Zanim jednak usiadłem przed klawiaturą, zakradłem się do szaf. I policzyłem. Na półkach, w szufladach, w przedpokoju, a nawet w garażu znalazłem 72 pary. Większość na obcasie lub frywolnej szpilce. Były tam różne czółenka, sandały, klapki, koturny, sztyblety, botki, kozaki, kalosze. Ale szpilek najwięcej! Niektóre różniły się tylko kolorem lub drobną aplikacją. Byłem bliski oczopląsu… A wiem, że jeszcze coś tam czai się w samochodzie, na strychu, w piwnicy, w walizkach zamkniętych na kluczyk i pod biurkiem w pracy! I wszystkie są poukładane parami! Mało tego, Ona nawet pudeł po butach nie wyrzuca! Stoją w szeregach jak Kompania Reprezentacyjna Wojska Polskiego. Kolekcja taka wymaga nie tylko miejsca, ale także serwisu. Znalazłem więc przy okazji całą masę past, sprayów, szczotek, szmatek, prawideł, kopytek, sznurówek i diabli wiedzą czego jeszcze. Moje Cudo o buty dba. I dopłaca. Okoliczni szewcy chyba złośliwie mówią mi „dzień dobry”.
Obliczyłem przy okazji, że każda z owych 72 par służy w roku przez pięć (pięć!!!) dni. Wpadłem w namysł. W przeciętnie delikatnych butach można chyba bez szwanku chodzić, powiedzmy, cztery miesiące? Dobra, niech będzie trzy! Dziewięćdziesiąt dni skonfrontowane matematycznie z pięcioma dniami w roku daje ponad 18 lat używania jednej pary! Czy za 18 lat Jej stopa i pęcina będzie równie zgrabna jak dzisiaj?… Wątpię. Chwileczkę… moda ma to do siebie, że się zmienia sinusoidalnie – coś wychodzi z mody i po paru latach wraca. Rok jest trendy, a potem trzy lata nie. A to już daje 72 lata! To ile Ona do cholery zamierza żyć?!
Ale nie ma cudów – w ciągu przewidywanego niemal stulecia Ona będzie kupować kolejne pary. A to już będzie zapas na wieki. Zaraz zwariuję!
Największy Skarb Mojego Życia nie kupuje na bazarze. Skromnie licząc, każdy nabytek to około 300 złotych. Pomnóżmy… Rany boskie! Przecież za te pieniądze można by – zamiast chodzić piechotą – jeździć samochodem. I to jakim!? W celach terapeutycznych poszedłem do szafy jeszcze raz. Teraz jednak policzyłem moje obuwie. Mam co nieco do chodzenia na co dzień. Mam też do garnituru, a jakże! Pewnie mnie w tych butach pochowają. Mam buty zimowe. Służą już sześć lat i pomimo ubytków estetycznych polubiłem je tak, że nawet w zeszłym roku nabyłem identyczne na zapas. Mam też przyzwoite buty turystyczne i jedną parę japonek. I – jak każdy obdarzony kobietą mężczyzna – kapcie. Razem siedem par. Jak mi się któreś rozlecą, pójdę do sklepu i nabędę nowe. I wcale bosy się nie czuję. No to… jak ja mógłbym być kobietą?