Thursday, July 17, 2025
Home / Kultura  / Film  / „Brzydka siostra”: Film o wszystkich wyśmiewanych „przyrodnich siostrach”. Są też polskie wątki!

„Brzydka siostra”: Film o wszystkich wyśmiewanych „przyrodnich siostrach”. Są też polskie wątki!

„Brzydka siostra” – film o Kopciuszku i body horror w jednym. Sprawdź, czy dasz radę obejrzeć w kinie

Kadr z filmu „Brzydka siostra” / fot. materiały prasowe BestFilm

„Brzydka siostra” to film, który zrywa z bajkową logiką i każe nam spojrzeć na znaną opowieść o Kopciuszku przez pryzmat bólu, obsesji i społecznych oczekiwań. Już w kinach

 

Co w artykule:

„Brzydka siostra” to prowokacyjna reinterpretacja baśni o Kopciuszku, która zrywa z czarno-białym podziałem ról i zagląda w mroczne zakamarki kobiecych pragnień, kompleksów i społecznych oczekiwań. Reżyserka Emilie Blichfeldt tworzy kino, które boli – dosłownie i metaforycznie – ukazując piękno jako formę opresji. 

Piękno boli? Baśń w wersji body horroru

W „Brzydkiej siostrze” zamiast skupiać się na tytułowej bohaterce, Emilie Blichfeldt oddaje głos jednej z tych, które przez wieki były tłem – przyrodniej siostrze Kopciuszka. W świecie, gdzie piękno stanowi walutę, Elwira – grana przez Leę Myren – pragnie miłości, prestiżu i bycia wybraną. Film osadzony w realiach „dawno, dawno temu” zderza klasyczną konwencję baśni z brutalnością współczesnych standardów. Blichfeldt nie próbuje idealizować, wręcz przeciwnie – zagląda pod powierzchnię, zadając pytanie: co jeśli piękno jest horrorem?

Reżyserka celowo czerpie z estetyki body horroru, zainspirowana twórczością Davida Cronenberga i filmami pokroju „Titane” czy „Substancji”.

Fizyczne przeobrażenia są metaforą wad, dylematów, czy też wewnętrznych lęków postaci

– tłumaczy Blichfeldt. To nie tylko estetyka, ale komentarz społeczny, który odsłania, jak bardzo kultura piękna potrafi być opresyjna, szczególnie dla kobiet.

„Brzydka siostra” to reinterpretacja z głębi kobiecego doświadczenia

„Brzydka siostra” to film osobisty. Inspiracją była nie tylko klasyczna baśń, ale też doświadczenia samej Blichfeldt:

– Przez lata zmagałam się, aby zaakceptować wygląd swojego ciała oraz znaleźć swoje miejsce w ramach pojęcia kobiecości.

Ta perspektywa odbija się w każdej scenie filmu – to opowieść o zmaganiu z własnym ciałem, o wstydzie, pragnieniu akceptacji i desperacji, która zmusza bohaterkę do coraz bardziej drastycznych kroków.

Historia Elwiry nie jest próbą demonizacji Kopciuszka, ale próbą przywrócenia złożoności wszystkim postaciom.

– Nie chciałam, żeby siostra była nagle pozytywną bohaterką, a Kopciuszek czarnym charakterem. Szukałam sprawiedliwej oceny

– mówi reżyserka. W jej wizji każda z kobiet ma swoje motywacje, ograniczenia i pragnienia. To film o kobiecej rywalizacji, ale też o głodzie miłości i uznania w świecie, który definiuje wartość przez wygląd.

Scenografia, która boli: estetyka inspirowana Wschodem i chirurgią plastyczną

Jednym z najbardziej uderzających elementów filmu jest jego warstwa wizualna. Zdjęcia Marcela Zyskinda, kręcone m.in. w polskim Gołuchowie i Lubiążu, tworzą sugestywną, niepokojącą baśniową rzeczywistość. Gotyckie wnętrza, chropowate światło i ręcznie wykonane kostiumy nie tylko budują klimat, ale są też komentarzem do tego, jak historia o pięknie została osadzona w brzydocie i fizyczności.

Kostiumy zaprojektowane przez Manon Rasmussen – legendarną współpracowniczkę Larsa von Triera – balansują między estetyką Disneya a późnym XIX wiekiem, kiedy chirurgia plastyczna zaczynała raczkować. Reżyserka wspomina nawet konsultacje z Lady Amandą Harlech, by nadać projektowi odpowiedni charakter. Efekt? Moda, która boli – i która opowiada o tym, co robimy z własnym ciałem, żeby zasłużyć na uznanie.

– Zrozumiałam, że prace konserwatorskie mogą wyrządzić więcej szkody niż pożytku

– mówi Blichfeldt o trudach realizacji zdjęć w Polsce. Ten detal idealnie oddaje temat filmu: nie zawsze warto naprawiać to, co zostało zniszczone przez czas. Czasem trzeba spojrzeć na ruinę – i zobaczyć w niej prawdę.

 

Może też cię zainteresuje:
Simona Kossak nie była „ani piękna, ani zdolna”. Za to świetnie podążała za głosem serca

Głos dla „tej drugiej”: baśń dla tych, które nie były wybrane

„Brzydka siostra” film o tych gorszych / fott. materiały prasowe BestFilm

Najbardziej przejmujące w „Brzydkiej siostrze” jest to, że oddaje głos tym, które zawsze były obok. Tym „przyrodnim siostrom”, wyśmiewanym, niewidzialnym, przegranym.

– Bez względu na to, jak bardzo się starałam, nie mogłam wcisnąć na siebie pantofelka Kopciuszka, bo sama też jestem jak jej przyrodnia siostra

– przyznaje Blichfeldt. W tej szczerości kryje się siła filmu – to opowieść nie tylko dla kobiet, ale dla każdego, kto czuł się niewystarczający.

Lea Myren jako Elwira daje poruszający popis aktorstwa – jak mówi reżyserka:

– Jej bezkompromisowe i szczere przedstawienie Elwiry – rozdartej między niewinnością a marzeniami, popadającej w szaleństwo i ból – jest niezapomniane i przełamuje schematy.

Nie ma tu łatwych emocji, nie ma szczęśliwego zakończenia. Ale jest przestrzeń na empatię.

Film, który zdobył uznanie na festiwalach w Sundance i Berlinie, nie próbuje się nikomu przypodobać. Zamiast tego zadaje pytania – trudne, niewygodne, ale potrzebne. Jaką cenę płacimy za piękno? Dlaczego tak bardzo pragniemy być wybrane? I co się dzieje z tymi, które zostają z boku?

 

TAGI
top
Oceń artykuł
BRAK KOMENTARZY

SKOMENTUJ, NIE HEJTUJ