Broda nie jest gender
Broda do mody powróciła kilka sezonów temu – miała podkreślać męskość. Potem przyszła Conchita Wurst i świat stanął na głowie.

Zdjęcie z wystawy "Picnic with fluo bearded men", fotograf: Anna Ciupryk brody & stylizacje: Tomasz Karcz, retusz: Przemysław Osipiak
Kiedyś symbolizowała męskość. Potem stała się niemodna. Do mody powróciła kilka sezonów temu – wylansowały ją największe domy mody, by odczarować metroseksualny wizerunek faceta. I co się teraz dzieje? Broda jest nagle kojarzona z czymś odwrotnym – niemęskim, hipsterskim, kontrowersyjnym? Świat stanął na głowie – mówi Tomasz Karcz, znany krakowski brodacz. Sam jest fryzjerem, projektantem mody, artystą i najlepszym przykładem na to, że warto robić zamieszanie wokół brody. Zwłaszcza artystyczne.
Karolina Siudeja: Oglądałeś Eurowizję?
Tomasz Karcz: Eurowizji nie oglądałem, natomiast o całym zamieszaniu wiem. Powiem ci, w jaki śmieszny sposób się o tym dowiedziałem, bo to też jest kontrowersyjne. Byłem na imprezie w klubie gejowskim i nagle słyszę, jak ludzie na mnie wołają: „Conchita Wurst! Conchita Wurst! Kiełbasa! Kiełbasa!”. „O co chodzi?” – pytam kumpla. I on mi wtedy wyjaśnił, że Conchita to koleś, który wygrał Eurowizję. Mówi: „Wrócisz do domu i zobaczysz, o co chodzi”. Po powrocie obejrzałem to na YouTubie. Zobaczyłem transwestytę, zresztą bardzo ładnie zrobionego, z piękną twarzą i makijażem.
I ta broda! Jaka równiusieńka.
Przyjrzałem się jej na stop klatach – jest namalowana. Zastanowiło mnie, skąd ta cała nagonka medialna? Ponoć jakiś kraj nie wyemitował tego występu. Ktoś mówi, że Europa schodzi na psy. No i owszem, Europa faktycznie schodzi na psy, jeżeli uważa to za kontrowersję. Cóż ten chłopak takiego zrobił? To jest tylko jego sceniczny wizerunek, a Conchita Wurst jest tylko jego artystycznym pseudonimem. To musi być bardzo ciekawy człowiek, z dużym dystansem do siebie i poczuciem humoru, żeby nazwać siebie kiełbasą. Artystom zawsze było wiele wolno. Teraz nagle to nas to dziwi. W starożytnym teatrze mężczyźni nosili obcasy. To kobietom nie wolno było tego robić. Ja rozumiem, że są miejsca, w których rządzą konwenanse. W sejmie czy sądzie staramy się trzymać pewnych zasad. Ale to jest estrada!
Od dawna nosisz brodę?
Dwa lata. Jako stylista fryzur czuję się zobowiązany do upowszechniania trendów i wprowadzania na ulicę mody z wybiegu. Wielkie domy mody zaczęły lansować brody jako odpowiedź na przesyt metroseksualizmu. Brodę nosili najlepsi modele, jak chociażby Maximiliano Patane, Jon Kortajarena. Zrozumiałem, że brody będą modne, więc pierwszy zacząłem brodę zapuszczać. Teraz moja broda staje się coraz krótsza, lada dzień ją zgolę, bo spełniła swoją funkcję – stała się popularna.
Jak to się stało, że broda zaczęła się tak źle kojarzyć? Przecież nie ma nic bardziej męskiego niż zarost. A teraz masz brodę – znaczy, że jesteś gejem, hipsterem, genderystą.
Broda miała być atrybutem męskości przez duże „M”, a stała się metroseksualna, babska i przegięta. Mieliśmy odejść od przerysowania i wymuskania faceta, a stało się odwrotnie. Broda stała się makijażem. Na szczęście to jest chwilowe. Za kilka minut nikt już nie będzie się czepiał Conchity. Jakaś celebrytka zrobi coś kontrowersyjnego i będą na niej psy wieszać. Tak to jest skonstruowane.
Powiedz mi jako fryzjer – zapuścić i utrzymać ładną brodę to też nie jest takie hop siup, prawda?
Tak, to wyzwanie i wyrzeczenie. Broda nie jest wygodnym rozwiązaniem dla leniwych, tak jakby się mogło wydawać. Wręcz przeciwnie. Zwłaszcza na początku zapuszczania mężczyźni mają często problem ze swędzeniem twarzy. Ta broda łaskocze, drapie, smyra. Broda powinna być zadbana, wypielęgnowana. Ludzie często mnie pytają, czy używam do niej szamponu, odżywki. No oczywiście! Przecież to jest włos.
Czyli drodzy panowie, jak chcecie mieć brodę, dbajcie o nią porządnie.
Namawiam moich klientów, aby – jeśli będą mieć jakiś problem z brodą – przyszli do mnie na wyprofilowanie. Na początku wydawało im się to dziwne. Teraz zaczyna się robić wkoło tego taka fajna kultura. Trochę jak za dawnych czasów, w latach 20., np., gdy mężczyźni spotykali się w salonach fryzjerskich, czytali gazety i grali w karty. Mężczyźni zaczynają sobie polecać fryzjera. Jarają się, że fajnie, męsko wyglądają, zniknęło myślenie, że planowanie swojego wizerunku jest niemęskie.

Zdjęcie z wystawy „Picnic with fluo bearded men”, fotograf: Anna Ciupryk
brody & stylizacje: Tomasz Karcz, retusz: Przemysław Osipiak
Broda zainspirowała Cię do stworzenia niezwykłej wystawy fotografii – facetów z brodami w kolorach flou.
Tym projektem chciałem przekonać przeciętnego faceta do większej śmiałości i zabawy modą i własnym wizerunkiem. Chciałem pokazać, że to nie jest zarezerwowane dla młodych, wypięknionych gejów. Do projektu nie zaprosiłem więc modeli z agencji, tylko zwykłych facetów z brodami. Jeden miał 20 lat, inny 70, każdy wyglądnął inaczej i miał inną profesję.
Jedynym ich wspólnym elementem była broda. Wszystkim zabarwiłeś zarost. To była zmywalna farba?
Nie! Brody były rozjaśnione i zafarbowane na stałe. Nie można było tego zmyć, trzeba było zgolić. Ale najfajniejsze było to, że ci faceci po sesji nie pobiegli zawstydzeni do domu pozbyć się brody, tylko każdy ruszył w miasto, w swoją stronę, gdzieś na imprezę, bo to była sobota. Docierały do mnie potem głosy, że wzbudzali wielkie, pozytywne zainteresowanie – ktoś znajomy był na mieście i widział w wielu miejscach kolesiów z kolorytowymi brodami, zastanawiał się, co to za nowa moda… I o to chodziło!
Rozmawiała: Karolina Siudeja