Sunday, March 16, 2025
Home / Rozwój  / Społeczeństwo  / „Kiedyś myślałam, że to głupie”. Bridgertonowie w realnym życiu

„Kiedyś myślałam, że to głupie”. Bridgertonowie w realnym życiu

Rola kobiet w serialu i dzisiaj

Kobiety z serialu Bridgetonowie

Chciałabyś być kobietą z serialu Bridgetonowie? Fot. Netflix

„Bridgertonowie” to wielki hit Netfliksa, opowiadający o socjecie angielskiej w czasach XIX wieku. Serial zdobył ogromną popularność i zaskarbił sobie serca fanów, głównie przez zapierające dech w piersiach wątki romantyczne. Jak romansowali Bridgertonowie i dlaczego my tak nie możemy? O roli kobiety dzisiaj mówi Paulina, Ania i Marta. 

Utopia – ale czy na pewno?

Czasy Bridgertonów charakteryzuje narracja patriarchalna – oznacza to, że władza i sukcesja w tym okresie przynależała do mężczyzn. Od momentu premiery serialu na platformie Netflix, w Internecie pojawia się wiele głosów, mówiących o utopii, jaką jest ten serialowy świat. Czy jednak faktycznie tak jest? Wyobraźmy sobie przez moment, że jako kobiety wysoko postawione, nie mamy możliwości pracy w wymarzonym zawodzie, a naszym głównym obowiązkiem jest wyjście za mąż, rodzenie dzieci i opieka nad domem. Dalej brzmi jak utopia?

Polecamy:
Czym jest patriarchat i jaki ma wpływ na nasze życie?

Romanse Bridgertonów

Trzeba przyznać, że nieciekawe (w aspekcie praw kobiet) realia serialu, mogą rekompensować nam wątki romantyczne. Jak to jest, że uwikłanie się w relację damsko męską wydaje się tam tak proste, a mężczyźni deklarują swoje zainteresowanie kandydatką po zaledwie kilku spotkaniach? Podczas gdy w realnym świecie mężczyźni nie potrafią nawet zadeklarować się na randkę, a co dopiero małżeństwo? Odpowiedź jest prostsza, niż mogłoby się wydawać.

Socjeta XIX wiecznej Anglii promuje kobiety jako ni mniej, ni więcej, tylko „kandydatki na żony”. Nie oczekuje się od nich zbytniego intelektu, ani wybujałych umiejętności (poza pakietem basic: grą na fortepianie, organizacją przyjęć etc), jedynie akceptacji swojej roli jako pani domu.

Natomiast gdyby w dzisiejszych czasach jakaś kobieta zadeklarowała, że szuka dobrze postawionego męża, który zadba o nią finansowo, zapewne ktoś wytknąłby jej… sponsoring. 

Polecamy:
Seriale z seksem – dziesięć doskonałych pozycji na wieczór

„Kiedyś myślałam, że to głupie” (Paulina)

Czym więc różni się rola pani domu z Bridgertonów, od pani domu XXI wieku? Przede wszystkim możliwością wyboru, o czym  opowiada Paulina.

„Jestem w związku z Pawłem od 12 lat, z czego tylko pierwsze 2 lata pracowałam. Zanim się poznaliśmy miałam własną firmę, zajmowałam się produkcją świec sojowych. Później jednak zamarzyłam o założeniu rodziny i zajęciu się domem pełnoetatowo. Taki model był mocno promowany w mojej rodzinie, zarówno moja babcia jak i mama pełniły funkcję >żony na pełen etat<. Kiedyś myślałam, że to głupie i że moja mama nie może być szczęśliwa zajmując się wiecznie domem, tatą i mną. To jest coś zupełnie niepopularnego w naszych czasach, przynajmniej w dużych miastach.

Ciągle się mówi o równouprawnieniu i mam wrażenie, że ludzie mylą je z możliwością wyboru innego stylu życia. Ja wybrałam taki styl życia, jaki mi się zamarzył, gdy weszłam w relację w Pawłem. Powoli rezygnowałam z pracy, aż w końcu, przy pierwszym dziecku, zajęłam się już tylko domem.

Czasem jest to źle odbierane przez inne kobiety, które myślą, że zostałam w jakiś sposób przymuszona lub zmanipulowana. Kiedyś zasugerowano mi, że jestem utrzymanką mojego męża. Wściekłam się wtedy, bo ludzie nie rozumieją, że ja też daję dużo od siebie w tej relacji. Udany związek jest zbudowany z kompromisów – mój partner zarabia pieniądze, które nas utrzymują, jednak ja dbam o to, żeby dobrze jadł, dobrze się czuł, żeby nasze dzieci były szczęśliwe”

„Sam nie wstanie. Nie przyjdzie mu to do głowy” (Ania)

Rola „pani domu” jest coraz rzadszym zjawiskiem, przynajmniej w Polsce, szczególnie w dużych miastach. Sporo kobiet jednak w dalszym ciągu decyduje się na ten styl życia, by zaoferować rodzinie opiekę nad dziećmi i gospodarstwem domowym, podczas gdy partner w zamian dba o komfort finansowy. Oczywiście kolejne pytanie, które się nasuwa, to czy wszystkie te kobiety faktycznie świadomie decydują się na pełnienie roli pani domu, czy może jest to podprogowo zaszczepione w ich umysłach przez poprzednie pokolenia, a także patriarchat, który ciemiężył kobiety i ich prawa aż do XX wieku? Gdzie leży granica między panią domu, a służącą, zastanawia się Ania:

„Moja babcia nie zawsze pełniła w domu funkcję służącej. Kiedyś, jak jeszcze pracowała, po powrocie do domu zajmowała się domem i wychowywała dzieci. Potem jednak zaczęła usługiwać dziadkowi. Wiem że to lubiła, a dbanie o innych zawsze przynosiło jej radość. Jednak zawsze uderzało mnie to, jak mój dziadek się przez to >wychował<. Gdy siedzimy razem przy stole, a dziadek potrzebuje soli, to nie wstanie i nie przyniesie jej sam. Po skończeniu posiłku, nie przyjdzie mu do głowy, żeby odnieść po sobie talerz. Dla mnie jest to nie do pomyślenia. Jeśli miałabym pełnić rolę pani domu, to tylko pod warunkiem, że ta granica w obowiązkach byłaby dobrze wyśrodkowana. Nie deklaruję się w końcu na pracę służące. To dalej ma być partnerstwo ”.

Przeczytaj koniecznie:
Mam ochotę go udusić we śnie, ale kto mi wtedy kupi tampony?

„Równouprawnienie jest spaczone” (Marta)

Wybierajmy więc taki styl życia, jakiego pragniemy, jednak pamiętajmy o złotym środku. Marty zwraca uwagę na to, że brak równowagi może się skończyć pracą na dwa etaty:

„Kobiety tak długo walczyły o prawo do pracy, że niekiedy ciężko nam przychodzi zrezygnowanie z niej. Jesteśmy gotowe harować ciężej niż nasi partnerzy, równocześnie zajmując się dziećmi i domem. Wielokrotnie mówi się, że nasze pojęcie >równouprawnienia< jest spaczone, bo zakłada, że kobieta będzie pracować tyle co mężczyzna, jednak po pracy to ona częściej (statystycznie) zajmuje się dziećmi i domem, co w praktyce oznacza, że robi na dwa etaty. W istocie, bywa tak. Niestety kobiety często same biorą na siebie ten ciężar, dopuszczając taki model funkcjonowania jako coś normalnego i oczywistego. Nie dawajmy wciskać sobie kitu! Nie musimy nikomu niczego udowadniać!”

TAGI

Na co dzień pasjonatka krakowskiego środowiska muzycznego, wokalistka i producentka. Dziennikarstwo ma we krwi, a jak zwykła mawiać, z genami nie wygrasz.

Oceń artykuł
BRAK KOMENTARZY

SKOMENTUJ, NIE HEJTUJ