Friday, December 6, 2024
Home / Zdrowie  / Bliżej dziecka

Bliżej dziecka

Wiele rodziców w ogóle nie ma świadomości, że warto mówić już do niemowlęcia, choć ono nas nie rozumie

fot. Katarzyna Kucaj

fot. Katarzyna Kucaj

fot. Katarzyna Kucaj

ilustracja: Katarzyna Kucaj

Chcą być dobrymi matkami i ojcami. Wiedzą, że czas spędzony z dzieckiem jest bezcenny. Wiedzą też, że popełniają błędy. Dlatego się uczą. Chodzą na warsztaty, piszą bajki, zapraszają do swojego domu supernianię

 

 

 

U Anety Boryczko, krakowskiej terapeutki Gestalt, najpierw była praktyka, a potem teoria. Pierwszą bajkę terapeutyczną wymyśliła, kiedy jej mała córeczka miała poważne problemy ze zdrowiem. Historia o chorym robaczku, niemogącym opuszczać jabłuszka, okazała się strzałem w dziesiątkę, a krótkie opowiadania stały się numerem jeden w bajkowym repertuarze małej Moniki. Później, gdy tata wyjechał do pracy za granicę, w domu zastąpił go wymyślony przez niego bajkowy Kojot, który niezwykle przypominał nieobecnego ojca. Na podstawie tych opowieści powstaje właśnie poradnik dla rodzin dotkniętych problemem eurosieroctwa.

– Bajkoterapia istniała chyba od zawsze. Jest stałym elementem pracy pedagogów i nauczycieli, którzy wykorzystują te opowieści podczas pracy z dziećmi – mówi Aneta Boryczko, która bajkoterapię stosuje również w pracy zawodowej. – Jest to też świetna metoda dla rodziców, wspomagająca proces wychowawczy.

Nie jest to praca polegająca na odpowiednim doborze lektur, jak inne formy biblioterapii, choć istnieją pozycje z tego zakresu. Bajkoterapia polega na pisaniu opowieści ukierunkowanej na pracę z konkretnym problemem dziecka. W ramach warsztatów czy indywidualnych spotkań ze specjalistami rodzice mogą się nauczyć, jak powinna wyglądać formuła takiej bajki. Najprościej napisać bajkę o charakterze relaksacyjnym, przeznaczoną dla dzieci mających problemy z wyciszeniem się, także tych nadpobudliwych. Przeczytana przed wieczornym spoczynkiem, pomaga się uspokoić i zasnąć. Takie historie są krótkie, najważniejsza jest w nich nie tyle treść, ile obraz, działający na wyobraźnię. Dobrze więc, by pojawiały się w niej np. pastelowe kolory, miękkie chmurki czy szumy i szelesty. Inaczej jest w przypadku bajki psychoedukacyjnej. Tutaj treść jest bardzo ważna, ponieważ ma modelować konkretne zachowania. Natomiast tzw. właściwa bajka terapeutyczna jest już pełnym, długim opowiadaniem i stosuje się ją w przypadku poważniejszych problemów, np. różnego rodzaju lęków, poważnej choroby dziecka czy członka jego rodziny.

– Taką formę warto też stosować, gdy w rodzinie ma się pojawić nowy członek. Rodzice nie zawsze wiedzą, jak przygotować dziecko na narodziny rodzeństwa – mówi Aneta Boryczko. – Dziecko często boleśnie to przeżywa, jest zazdrosne, czuje się porzucone i odrzucone, może się pojawić tzw. zespół detronizacyjny. Dlatego warto zacząć już w trakcie ciąży pisać i czytać dziecku opowiadania, oswajając je w ten sposób z nową sytuacją. Aby osiągnąć sukces, potrzebna jest umiejętność wejścia w świat dziecka, zrozumienia jego emocji. Istnieją konkretne zasady obowiązujące w takiej bajce, np. bohater musi być podobny do dziecka, żeby mogło się z nim utożsamić. Fabuła ma odwzorować problem z jego życia, a potem przejść do odpowiedniego rozwiązania. Ważne są też odpowiednie postacie pomocnicze, a następnie – rozmowa i praca z dzieckiem.

Bajkoterapia to tylko jeden ze sposobów, po jaki sięgają współcześni rodzice, by poprawić swoje relacje z dzieckiem. Coraz bardziej popularny staje się tzw. coaching rodzicielski, który został zapożyczony z biznesu. W nim pracownicy, którzy dbają o rozwój zawodowy i chcą podnosić swoje kompetencje, korzystają z pomocy coacha, czyli osobistego trenera.

– Dzisiejsi rodzice też chcą się doskonalić – przekonuje Irena Mydlarz, coach pracujący w Krakowie z rodzicami. Są w różnym wieku. Systematycznie spotykają się, by wymienić się doświadczeniami. Na coaching decydują się zarówno panie, jak i panowie. Sporą część stanowią kobiety będące na urlopie macierzyńskim. Na warsztaty przychodzą pary, które po raz pierwszy zostały rodzicami, ale też małżeństwa, którym np. trzecie dziecko urodziło się dużo później niż pozostała dwójka. Niektórzy wybierają indywidualne sesje coachingowe. Wówczas zapraszają trenera do swoich mieszkań i pozwalają, by obserwował ich codzienne życie oraz relacje z dziećmi. Coach nie daje jednak bezpośredniej rady – zadaje pytania tak, by rodzice sami znaleźli odpowiedzi na nurtujące ich wątpliwości.

– Nie ma statystyk, które by pokazywały, z jakimi problemami rodzice najczęściej zgłaszają się na coaching, jednak bardzo często dotyczą one dwu-, trzyletnich dzieci, które są w fazie rozwoju i przechodzą etap buntu, oraz nastolatków – mówi Irena Mydlarz. – Zwykle rodzice opowiadają o kłopotach z dyscypliną. Nie radzą też sobie z emocjami dziecka, np. płaczliwością, agresją, nieśmiałością, wybuchowością.

Coaching nie zawsze wystarcza jako lekarstwo na problemy. Część rodziców chce iść krok dalej – chcą się dowiedzieć, jak jeszcze bardziej mogą wspierać rozwój swojego dziecka. Uczą się więc zabaw i ćwiczeń. Dowiadują się, w jakich kolorach urządzić dziecięcy pokoik, by stymulować wzrok.

– Znaczna część rodziców trzylatków narzeka, że ich dzieci są małomówne. To dlatego, że rzadko się z nimi rozmawia, a dialog zastępuje kreskówkami, w których nie widać realnych twarzy, z naturalną mimiką – tłumaczy Irena Mydlarz. – Wiele rodziców w ogóle nie ma świadomości, że warto mówić już do niemowlęcia, choć ono nas nie rozumie. Potwierdzają to badania naukowe.
Czy coaching jest skuteczny? Zdaniem specjalistów, sukces zależy od nastawienia rodziców. Jeśli idziemy na sesję, bo „wysłała mnie żona” albo chcemy tylko zmienić własne dziecko, efekt może być marny. – Trzeba być gotowym do zmiany również własnej postawy w relacji z dzieckiem – zaznacza Irena Mydlarz.

Karolina Kelman / Miasto Kobiet nr 3/2011

Oceń artykuł
BRAK KOMENTARZY

SKOMENTUJ, NIE HEJTUJ