Friday, October 4, 2024
Home / Kuchnia  / Basia Ritz -Rzadko gotuję z przepisu

Basia Ritz -Rzadko gotuję z przepisu

Najpóźniej na wiosnę otworzę w Gdańsku swoją restaurację Ritz. Będzie miała otwartą kuchnię, bo chcę widzieć ludzi, dla których będę gotowała.

W życiu Basi Ritz, pierwszej zwyciężczyni polskiej edycji kulinarnego show MasterChef, dużo się dzieje. Wydała nową książkę kulinarną, prowadzi blog, otwiera restaurację. Nam opowiada o swoich planach i marzeniach, a przy okazji zdradza przepisy na walentynkową kolację

Basia Ritz, fot. Piotr Bolko

Wydała Pani właśnie nową książkę Dom pełen smaku. Co w niej znajdziemy?

Ta książka jest moją kulinarną autobiografią. Są w niej cztery rozdziały i tak właśnie można podzielić moje dotychczasowe życie: smak dzieciństwa, mój wyjazd z Polski, moje podróże i ostatni przełomowy moment mojego życia – MasterChef. W Domu pełnym smaku zdradzam nie tylko przepisy kulinarne, ale również sporo opowiadam o sobie, o swoim życiu, o tym, co miało wpływ na to, że jestem, kim jestem.

Kiedy zrozumiała Pani, że gotowanie jest tym, co chce Pani robić w życiu?

Zawsze uwielbiałam gotować, a od dłuższego już czasu chciałam mieć swoją małą restaurację. Krótko przed wzięciem udziału w programie te plany krystalizowały się coraz bardziej. Czułam, że chcę zmienić coś w moim życiu i miałam ochotę podjąć nowe wyzwania.

Podobno to mąż namówił Panią na udział w MasterChefie. Od razu się Pani zgodziła?

Podejrzewam, że gdybym nie dostała zaproszenia do udziału w castingu, sama nigdy bym się na to nie zdecydowała. Tym bardziej że nawet nie dotarło do mnie, że taki program w Polsce startuje. Trwało to trochę, zanim zdecydowałam się pokazać zaproszenie mojemu mężowi. Ostatecznie to on właściwie podjął za mnie decyzję. Jestem mu za to niezmiernie wdzięczna!

Miała Pani takie momenty w MasterChefie, kiedy myślała „dosyć, nie dam rady”?

Na szczęście nie. Z zasady nigdy się nie poddaję i walczę do końca. Nawet gdy nie jest łatwo.

Jaka była pierwsza rzecz, którą zrobiła Pani po wygraniu?

Wspaniała zabawa z ludźmi z programu. Takie przeżycie musiało być pokropione nie tylko łzami, ale również szampanem!

Śledziła Pani zmagania uczestników drugiej edycji? Komu Pani kibicowała?

Oczywiście, że oglądałam drugą edycję programu! Nie miałam faworytów. Byłam jednak bardzo zdziwiona, kiedy Charlie nie dostał się do finału.

Co się działo w Pani życiu zawodowym przez ostatni rok?

Moje życie zmieniło się diametralnie. Nareszcie mogę poświęcić się temu, co kocham najbardziej: gotuję, piszę o tym, dzielę się z innymi moimi przepisami, uczę. Największym szczęściem jest dla mnie moment, w którym uda mi się kogoś zainspirować. A udało mi się to już podobno parę razy. Poza tym walczę o zrealizowanie mojego największego marzenia. Urzędowe drogi okazały się trochę kręte, ale mam nadzieję, że najpóźniej na wiosnę otworzę w Gdańsku swoją restaurację Ritz.

Jak będzie wyglądać to miejsce i co będziemy mogli tam zjeść?

Marzę o restauracji z otwartą kuchnią. Chcę widzieć ludzi, dla których będę gotowała. Chcę widzieć, czy im moja kuchnia smakuje i czy dobrze się u mnie czują. Drewniane stoły, serwetki z materiału. Przemiła i kompetentna obsługa, dobre wina. Ale najważniejsze to pyyyyszne sezonowe dania mojej autorskiej kuchni!

Wróciła Pani do Polski już na stałe? Po 25 latach to musiała być trudna decyzja…

Decyzja nie była łatwa, ale wiem, że nie będę tego żałować!

Skąd czerpie Pani inspiracje do kreowania nowych smaków?

Często inspirują mnie zdjęcia, czasami zakupy na targu, a nawet ulotny zapach. Przeważnie pomysł na potrawę kiełkuje w mojej głowie. Czasami trwa to trochę dłużej i wtedy nawet nie pozwala mi zasnąć. A czasami doznaję po prostu olśnienia!

Zawsze zadziwiało mnie to, że uczestnicy MasterChefa przygotowują dobre dania w bardzo krótkim czasie. Ma Pani w głowie wszystkie przepisy? Widzi produkt i już wie, co z niego stworzyć?

Rzadko gotuję z przepisu, więc tym łatwiej mi przyszło poradzić sobie z wyzwaniami w programie.

A czy istnieje może jakieś danie, którego Pani nie potrafi lub nie lubi przyrządzać?

Na pewno istnieją dania, których nie znam lub jeszcze nie jadłam. Ale w takich sytuacjach bardzo pomocne są dobre książki kucharskie.

Kto jest Pani autorytetem kulinarnym?

Moja babcia i moja mama miały w sobie niesamowicie dużo cierpliwości i gdy byłam dzieckiem prowadziły mnie za rękę przez kulinarne labirynty. Dzisiaj jest na świecie wielu kucharzy, których podziwiam. Jordi Cruz i Marco Pierre White to niektórzy z nich. To genialni kreatorzy smaku.

Na Pani blogu Kulinarna Mekka pojawił się wpis o nowym programie kulinarnym. Uchyli Pani rąbka tajemnicy, co to będzie za program?

Będzie to program nie tylko o gotowaniu, ale również o uczuciach, relacjach międzyludzkich, niezwykłych niespodziankach. Czyli po prostu o życiu w mojej kuchni.

Zbliżają się walentynki, notabene jednocześnie rocznica Pani ślubu. Zdradzi nam Pani przepis na romantyczną kolację dla ukochanego?

Walentynki to bardzo romantyczny dzień, który uwielbiam spędzać razem z moim mężem, ale niekoniecznie w przepełnionej restauracji. Kolacja przy świecach, proste, lekkie dania, najlepiej z afrodyzjakami. Jako danie główne proponuję podać stek z krewetką, a na deser czekoladowe muffinki z serkiem. To pyszne i proste dania, a do tego pięknie wyglądają.

Życzę wszystkim przewspaniałych, romantycznych i przede wszystkim pełnych miłości walentynek!

Rozmawiała Joanna Fortuna

Oceń artykuł
BRAK KOMENTARZY

SKOMENTUJ, NIE HEJTUJ