25 lat minęło…
O pracy doradcy wizerunkowego, złożoności kobiet oraz wieloletniej współpracy z jednym z największych domów mody opowiada Agata Piotrowska, właścicielka krakowskiego salonu ARYTON.
O pracy doradcy wizerunkowego, złożoności kobiet oraz wieloletniej współpracy z jednym z największych domów mody opowiada Agata Piotrowska, właścicielka krakowskiego salonu ARYTON.
W tym roku Aryton obchodzi jubileusz swojego 25-lecia. Jak zaczęła się Pani przygoda z tą marką?
Wiele lat temu razem z mężem mieliśmy przyjemność i zaszczyt poznać Państwa Cierockich, założycieli i właścicieli marki Aryton. Działając w branży odzieżowej, od zawsze współpracowaliśmy z polskimi markami, ale Aryton był pierwsza firmą zarządzaną rodzinnie. Założyciel marki, stąpając twardo po ziemi, sięga głową gwiazd. Zaś kobiety tworzące Aryton cechuje olbrzymie zaangażowanie i wytrwałość, a nawet magnetyczna wręcz siła przyciągania. To się udziela. Współpracę z Arytonem zaczynaliśmy na Rynku Głównym w dwóch punktach w Krakowie. Po latach przenieśliśmy się na ulicę Szpitalną i tu działamy już szósty rok.
Jak zmieniała się marka przez te wszystkie lata?
Aryton ma już bogatą historię i wciąż widoczny zapał do pracy wypływający z miłości do mody. Nowoczesny sposób myślenia i twórcza pasja powoduje, iż firma jest od lat liderem w odzieży damskiej. Mocną stroną były i są okrycia wierzchnie, to już prawdziwy majstersztyk. Tkaniny sprowadzane głównie z Włoch, dodatki z Japonii i Francji. Marka jest gwarancją jakości i wysokiego poziomu. To dynamiczny rozwój, nieustająca praca i eksplozja pomysłów, zrozumienie polskiego rynku, a idee fixe to współczesna klasyka.
A jak zmieniło się podejście Polek do mody na przestrzeni tych dwóch dekad?
Kobiety, które przychodzą do naszego salonu od lat, są w tej chwili młodsze niż kiedyś. Brzmi to irracjonalnie, ale tak jest. Jeszcze 20 lat temu 30-40 uchodziła za dojrzałą kobietą, dziś jest dziewczyną. Obecna świadomość trendów, mody i swego ciała, otwiera zupełnie nowe możliwości. W większości firm obowiązuje dress code. Kobiety chcą więc dobrze znać jego zasady i mieć w swojej garderobie elegancki, ponadczasowy strój na różnego typu okazje. Wychodzimy z założenia, że nie stać nas na to, by nie dbać o siebie i swój wizerunek.
Co jest dla Pani największym wyzwaniem w codziennej pracy doradcy wizerunkowego?
Przede wszystkim lubię to, co robię. Ciągle poszukuję i odkrywam potrzeby kobiet, których wizerunek buduję. Organizuję warsztaty i szkolenia z zakresu dress codu, doradzam, jak zbudować „zbudować własną szafę”. Biorę udział również jako uczestnik w szkoleniach, które otwierają wciąż nowe obszary. Swoją intuicję modową wyrażam również poprzez budowanie ekspozycji w salonie oraz witryn, które działają jak afrodyzjak na nasze klientki. Chciałabym, żeby kobiety czuły się piękne i niezależne. Doradztwo wizerunkowe to nie tylko wyczucie trendów, znajomość kanonów mody, stylów, zabawa kolorami, ale i podkreślenie osobowości, poszukiwanie indywidualnego stylu danej osoby.
To trudne zadanie?
Czasami tak, ale i duża satysfakcja, kiedy uzyskamy zadowalający efekt. Pamiętam, jak mój brat powtarzał kiedyś słowa Sienkiewicza: Kobieta jest jak kartka papieru, anioł pisze z jednej strony, diabeł z drugiej, papier przebija, słowa się mieszają … . Ilekroć pracuję nad wizerunkiem klientki, przypomina mi się ten cytat. To prawda, że my kobiety jesteśmy niejednoznaczne, ale taki już nasz urok. Ubierając się chcemy np. pokazać swoją przedsiębiorczość, jednocześnie pozostając uległą i wrażliwą. Marka, z którą mam zaszczyt współpracować od lat., daje takie możliwości kobietom, tym bardziej miły dla mnie jest jubileusz firmy Aryton.
Rozmawiała Joanna Fortuna