Arirang – recenzja
Kim Ki-duka kocha się lub nienawidzi – to banał, ale dobrze opisujący odzew, z jakim zazwyczaj spotyka się jego twórczość: także nowy film Arirang
Kim Ki-duka kocha się lub nienawidzi – to banał, ale dobrze opisujący odzew, z jakim zazwyczaj spotyka się jego twórczość: także nowy film Arirang
Kim Ki-duka kocha się lub nienawidzi – to banał, ale dobrze opisujący odzew, z jakim zazwyczaj spotyka się jego twórczość: także nowy film Arirang

Kim Ki-duka kocha się lub nienawidzi – to banał, ale dobrze opisujący odzew, z jakim zazwyczaj spotyka się jego twórczość: także nowy film Arirang
Kim Ki-duka kocha się lub nienawidzi – to banał, ale dobrze opisujący odzew, z jakim zazwyczaj spotyka się jego twórczość: przejaskrawiona, pełna realistycznej przemocy i pocztówkowych obrazów przyrody, na zmianę bełkotliwa i dydaktyczna. Pochodzący z Korei Południowej reżyser swoim filmem „Arirang”, wchodzącym na polskie ekrany 13 kwietnia, z pewnością jeszcze bardziej podzieli publikę. To spowiedź-portret zmęczonego życiem artysty, który izoluje się od świata w górskiej chacie. To także przykład skrajnego ekshibicjonizmu i narcyzmu, niesmaczny moralny szantaż i przejmująca opowieść o depresji. Słowem, coś, co się kocha lub czego się nienawidzi.
Nowości filmowe portalu Miasto Kobiet recenzuje Piotr Mirski
