Friday, September 13, 2024
Home / Felietony  / Małgorzata Majewska  / Antygonki

Antygonki

Po tym jak ostatnio tragicznie zmarł mój kot, brak w domu kociego elementu mocno dawał się we znaki.

Po tym jak ostatnio tragicznie zmarł mój kot, brak w domu kociego elementu mocno dawał się we znaki.

felieton

ilustracja Agnieszka Urbanek

Właściwie decyzję już podjęłam. Czekałam tylko na moment, gdy odpowiedni sierściuch skrzyżuje swoje losy z moimi. Chciałam jakiegoś po przejściach, żeby mieć tematy do wspólnych rozmów.
Zgodnie z zasadą, kto szuka, ten znajdzie, kocię przybyło w całkiem niedługim czasie. Właściwie to były dwa: matka i syn. Oboje dorośli. Oboje zahukani i przestraszeni. Ona lekko grubawa. Dodatkowo emanowała taką dzikością, że nawet ryś, płochy z natury, był w porównaniu z nią misiem-przytulanką. Gdy po nie przyjechałyśmy, kotka długo nie wystawiła nawet głowy zza lodówki. W końcu jakimś cudem udało się wpakować kocicę do transportera, a kota wziąć na ręce. I tu właściwie historia mogłaby się zakończyć. Mogłaby, gdyby nie ironia losu.
W samochodzie przerażone koty darły się do siebie wniebogłosy ałi, ałi, ałi. Kotka już wtedy została ochrzczona imieniem Aura. Nic nie zapowiadało, że nie będzie to jej jedyne imię. Mało tego, nikt nie mógł przypuszczać, że to kolejne okaże się o wiele bardziej adekwatne.
Wieczorem zadzwoniła moja przyjaciółka.
– Monika, te koty takie zagubione są. Cały czas mówią do siebie ałi, ałi, ałi. Popatrz, jak to zwierzę potrzebuje poczucia bezpieczeństwa.
– Kretynko – odrzekła, jakby był to zwrot powszechnie używany w przyjaźni – one ruję mają, a nie zaburzone poczucie bezpieczeństwa.
– Spokojnie, przecież to matka i syn.
– Gocha, błagam cię. W naturze to nikomu nie przeszkadza.
Przypomniałam sobie piątkowy wykład. Mówiłam o tym, że w nowej sytuacji umysł sięga po znane schematy, bo wtedy czuje się bezpieczny. Wiedza oswaja rzeczywistość, daje nam ułudę, że możemy ją ogarnąć. Ba, nawet nią zarządzać. Jakże kompromitująco wyglądało teraz to moje wymądrzanie się na tle fachowych interpretacji kociego ałi, ałi, ałi. Mój umysł zaczął rozpaczliwe poszukiwania balansu dla kompletnego niezrozumienia praw natury. Jakiegoś sposobu na ocalenie resztek mojego autorytetu w oczach córki.
– Wiesz, córeczko. Takie historie się już zdarzyły w historii świata. On miał na imię Edyp, ona Jokasta.
– Czyli – radość w oczach dziecka wprawiła mnie w osłupienie – będą cztery kotki, tak?
– Skąd cztery?
– No, Antygona, Ismena i tych dwóch chłopaków.
– Nie, nie, nie. To tylko mit.
Już się nie wyrwę z tymi głupotami. Już nie pozwolę umysłowi wyprzedzać rzeczywistości. Żadne tam.
Poród zaczął się nad ranem. Kiedy na świat przyszedł czwarty kotek, cierpliwie czekałam na kolejnego.
– Mamo, już po wszystkim. Teraz tylko musimy zobaczyć, które to chłopaki, a które dziewczyny. A tak w ogóle to jak się ten mit skończył?
Pozostało mi myślenie życzeniowe. Oby w kociej jego wersji właśnie się zakończył.

                                                                                                                   Małgorzat Majewska

OKLADKA-65-Beata-Sadowska200pxfelieton pochodzi z nr 3/2015

Językoznawczyni z psychologicznym skrzywieniem. Postrzega język jako przejaw naszej percepcji. Twierdzi, że rozumienie mechanizmów językowych pozwala znaleźć drogę do siebie samego, a dzięki temu do drugiego człowieka. Fascynuję ją wszystko to, co związane z poczuciem sprawczości, zewnątrzsterowności i odpowiedzialności.

Oceń artykuł
BRAK KOMENTARZY

SKOMENTUJ, NIE HEJTUJ