„Przypływ podnosi wszystkie statki”. Wilczogłodna wkracza z nowym projektem [wywiad]
Anna Gruszczyńska po raz kolejny udowadnia, że nic nie jest niemożliwe
Anna Gruszczyńska, szerzej znana jako Wilczogłodna, od lat prowadzi mentoring dla kobiet, które walczą z zaburzeniami odżywiania i różnego rodzaju uzależnieniami. Pisze książki o swoich doświadczeniach z bulimią i przekonuje, że wyjście z tego rodzaju zaburzeń jest możliwe dla każdego. Kolejnym krokiem w jej samorozwoju jest otworzenie własnego wydawnictwa, „Wilcza”. Jak wygląda historia Wilczogłodnej?
Sylwia Wołoch, www.miastokobiet.pl: Co w sobie lubisz?
Anna Gruszczyńska: Na pewno wiele osób w odpowiedzi na to pytanie zwróciłoby uwagę na swoje cechy fizyczne. Ja lubię swoją odwagę życiową, to, że nie boję się nowych wyzwań. Zawsze podejmowałam je wyjeżdżając za granicę, zakładałam firmy jako studentka. Idę i mam odwagę, żeby pójść za sercem – gdziekolwiek mnie ono prowadzi.
W wieku 13 lat wydałaś na siebie wyrok – „jestem gruba”. Jak rozpoznać rozpoczynające się problemy z anoreksją lub bulimią?
Po czasie okazało się, że na szczęście nie był to jednak wyrok. Pierwszymi objawami zaburzeń odżywiania jest spadek masy ciała, stronienie od jedzenia, czy wspólnych posiłków z rodziną. Liczenie kalorii, zainteresowanie dietami, rozmiarem ciała, ważenie się, oglądanie się w lustrze i wzrost świadomości dotyczącej składników odżywczych w żywności. Z kwestii, która istniała gdzieś w życiu, robi się temat numer jeden.
W swoim życiu zmierzyłaś z największym z wilków – tym wewnątrz ciebie. Czy osoba przeciętnie zmobilizowana, która
wręcz traci już nadzieję, ma szansę osiągnąć to samo? Czy trzeba mieć do tego predyspozycje?
Myślę, że osoby, które cierpią na zaburzenia odżywiania są ambitne. Swoją życiową ambicję i zorganizowanie czy perfekcjonizm wkładają nie w ten koszyk – zaczynają się odchudzać i chcą być w tym najlepsze. Gdyby włożyły całą swoją pracę w grę na skrzypcach, byłyby wirtuozami. Nie sądzę, że zdyscyplinowanie jest gwarantem wyjścia bulimii. Może jednak stanowić jedną z predyspozycji do tego, by na nią zapaść.
Skoro alkoholik na zawsze zostaje alkoholikiem, to czy bulimik na zawsze zostaje bulimikiem?
Nie sądzę, że alkoholik na zawsze zostaje alkoholikiem, aczkolwiek wiem, że to nie jest popularna opinia. Nie uważam, że ludzie powinni dostawać łatki na całe życie. Wcale nie czuję, że wisi nade mną jakiś miecz i w każdej chwili mogę rzucić się na jedzenie, jeżeli nie będę wystarczająco uważna. Stereotypy są krzywdzące, a jeżeli nasze myślenie faktycznie się zmieni, to możemy już nigdy nie doświadczyć powrotu do uzależnienia.
Czy trudno było przebić się przez stygmę, gdy zaczynałaś edukować o bulimii i anoreksji?
Zauważyłam, że kobiety coraz bardziej się otwierają, cieszą się. Kiedy zaczynałam pisać o zaburzeniach odżywiania na początku 2015 roku, w internecie trudno było znaleźć coś na ten temat. Podejrzewałam jednak, że są kobiety, które mogły też się z tym mierzyć – a nagle znalazły się ich tysiące. Wszystkie były zaskoczone, że nie są „jedynymi nienormalnymi, które nie wyszły z tego po ukończeniu osiemnastego roku życia” – bo przecież mówi się, że „bulimia to choroba nastolatek”.
Raczej opór spotykałam, i do tej pory spotykam w tym, że mówię, że z bulimii można wyjść – samemu, na zawsze i bez klasycznej, tradycyjnej terapii czy dochodzenia, co stało się w przeszłości. Można wyjść z niej, zmieniając swoje myślenie i zostawiając przeszłość za sobą. Ludzie mówią często „Jak śmiesz, trzeba iść do psychiatry lub na terapię, trzeba brać psychotropy”, a ja mówię, że można, bo to jedna z dróg, ale nie trzeba.
W jaki sposób osoby bliskie bulimiczek i anorektyczek, świadome ich choroby, mogą wspierać je w codziennym życiu? Co mogą im mówić, a czego absolutnie nie powinny?
Na pewno nie powinniśmy komentować ich wyglądu. To jest pierwsza, najważniejsza zasada. Nie mówić „ale się poprawiłaś” lub nawet „ale schudłaś, źle wyglądasz” – bo to wbrew pozorom może być zachętą do dalszego odchudzania i dalszego głodzenia się. Dobrze by było, gdyby osoby bliskie były świadome, czym jest bulimia, skąd się bierze. Powinny także wierzyć w tę osobę. Nie powinniśmy mówić: „o jezu robisz mi na złość, ty wcale nie chcesz z tego wyjść”, tylko próbować zrozumieć, że osoba będąca w zaburzeniu na ten moment nie widzi innej drogi. Warto takiej osobie dawać też dobry przykład swoim zachowaniem.
W którym momencie pojawił się w twoim życiu pomysł na „Wilczogłodną”?
Od razu jak zrozumiałam, że jestem wolna od bulimii. To było po prostu automatyczne – zaczęłam o tym pisać. Nie wiedziałam, co z tego będzie, ale miałam gorące pragnienie podzielenia się moim doświadczeniem. To, co odkryłam było tak proste i tak niesamowicie przewróciło mi w głowie. Z bulimii wyszłam gdy odkryłam, że dla mnie nie jest to choroba a nawyk i mogę przestać tak, jak przestałam palić papierosy.
Postanowiłaś zadbać o siebie, gdy pojawiły się kołatania serca. Dziś prowadzisz kursy, diety i mentoring dla osób, które chcą wyjść na prostą. Z jakimi problemami zwracają się do ciebie te osoby?
Przez wiele lat zajmowałam się tylko zaburzeniami odżywiania, potem rozszerzyłam też swoją działalność na inne uzależnienia. W parze z zaburzeniami odżywiania często idzie alkohol czy narkotyki, uzależnienie od sprzątania, chodzenia, sportu. Zgłasza się też do mnie bardzo dużo osób z nerwicami natręctw. Z tego co obserwuję, to często jest różnym obliczem tego samego problemu. Wychodzi z przekonania, że dana osoba nie jest wystarczająca.
Z kobietami, które do mnie przychodzą rozmawiam o wszystkim – o związkach, dzieciach, o pracy. Ten mentoring jest całościowy, bo chcę dziewczynom pokazać, że za pomocą filozofii Three Principles, na temat której będę wydawać teraz książki, też można zmienić swoje myślenie, a przypływ podnosi wszystkie statki. Poprawia się więc relacja z mężczyzną, z dziećmi, w pracy i generalnie całe życie.
Od niedawna prowadzisz także wydawnictwo „Wilcza”, które lada chwila będzie miało premierę swojej pierwszej książki – „Rewolucja od wewnątrz”. Dlaczego akurat ta pozycja ukaże się jako pierwsza?
„Rewolucja od wewnątrz” wprowadziła ogromne zmiany w moje życie. To był kolejny krok na mojej drodze rozwoju. Szukałam, czytałam masę książek psychologicznych, o motywacji, samorozwoju, później zaczęłam interesować się duchowością. Książka „Rewolucja od wewnątrz” była zakończeniem moich poszukiwań. Kiedy ją przeczytałam poczułam, że to jest to. Że wróciłam do domu, nie ma co dalej szukać, znalazłam coś, co pomogło mi być bardziej spokojną.
Pomyślałam, że gdyby każdy znał i rozumiał prawdy zawarte w tej książce, to świat wyglądałby zupełnie inaczej. Wpadłam więc na pomysł wydania jej po polsku. Gdy zaczęłam zajmować się tym, jak mogłabym ją wypromować zdałam sobie sprawę, że mogę nie poradzić sobie z tym sama. Uruchomiłam swoje kontakty, które zostały mi po wydaniu moich książek. Dziewczyny pewnego dnia zaproponowały mi założenie wydawnictwa, a ja stwierdziłam, że w sumie to dobry pomysł, bo mam też kilka innych książek, które chciałabym wydać.
Zobacz też: Wilczo głodna: bulimia, czyli uzależnienie od jedzenia
Co wyróżnia twoje wydawnictwo na tle innych?
To, że zaczynamy (śmiech). Na pewno nasz przekaz oraz to, że nie ma w Polsce książek o filozofii Three Principles Sidneya Banksa. Na tym paradygmacie pracuję ja i tylko jedna osoba w Polsce, z tego co wiem, a szukaliśmy dużo. Jest to też fakt, że to całkowicie kobiecy pomysł. Zakładałam to wydawnictwo ze świadomością, że nawet jeżeli nie przyniesie zysków, to i tak będzie dobrze. Nie jesteśmy nastawione tylko na pieniądze, a na szerzenie wartościowej idei. Obecnie szukamy zagranicznych i polskich autorów, którzy poruszają się w tej tematyce oraz w tematach okołokobiecych.
Rozwijasz się niezwykle szybko. Skąd czerpiesz energię na to, by każdego dnia, edukować, motywować i mówić do ludzi, a jednocześnie sama pozostawać zmotywowaną?
Ja się nie muszę motywować, to jest gdzieś we mnie. To jakbyś zapytała mnie jak się motywuje, żeby pójść się na randkę ze swoim ukochanym. Nie muszę – po prostu będę lecieć jak na skrzydłach. Wstaję każdego dnia i jestem szczęśliwa, że ktoś mi odpisał, czy że okładka jest gotowa. To mnie napędza.
Czy masz już kolejne plany dotyczące rozwoju marki, wydawnictwa lub siebie?
Na pewno chcemy przy wydawnictwie stworzyć stowarzyszenie, które będzie pomagało osobom z zaburzeniami odżywiania czy z uzależnieniami, ponieważ tak też postrzegam zaburzenia odżywiania. Myślimy o tym, żeby otworzyć telefon zaufania, czyli część zysków przeznaczyć na charytatywne działania, mające na celu wspieranie tych osób, edukowanie, pokazywanie prostej ścieżki do zmiany swojego życia.
Anna Gruszczyńska jest autorką książek „Wilczo Głodna. Instrukcja obsługi” , „Super Laska” „Ja Wersja 2.0”, oraz „To nie jest dieta”, a od niedawna także właścicielką wydawnictwa „Wilcza”. Prowadzi bloga i media społecznościowe, na których wspiera osoby cierpiące na zaburzenia odżywiania i opowiada o swoich doświadczeniach. Udziela się także jako mówca publiczny, prowadzi kursy i mentoring. Z jej pomocą kobiety odzyskują wiarę w siebie i swoje możliwości.
smurf 26 stycznia, 2022
Dobry wywiad! Bardzo przyjemnie się go czyta!