Saturday, September 7, 2024
Home / Ludzie  / Gwiazdy  / Ania Dąbrowska: Kompletnie nie nadaję się do tego zawodu

Ania Dąbrowska: Kompletnie nie nadaję się do tego zawodu

Już 4 marca ukaże się nowa płyta Ani Dąbrowskiej. "Dla Naiwnych Marzycieli" to 6 studyjny krążek artystki.

Ania Dąbrowska

Ania Dąbrowska/ fot.

Już 4 marca ukaże się nowa płyta Ani Dąbrowskiej. „Dla Naiwnych Marzycieli” to 6 studyjny krążek artystki.  Tymczasem, przypominamy wywiad, który przeprowadzaliśmy przy okazji poprzedniej płyty.

 

Na płycie „Bawię się świetnie“ Ania Dąbrowska rozlicza się z przeszłością i zaczyna nowy etap życia. Przecież właśnie wchodzi w czwarte dziesięciolecie.

Ania Dąbrowska

Ania Dąbrowska w obiektywie Szymona Brodziaka

Miasto Kobiet: Półtora roku temu, po wydaniu płyty „Ania Movie”, mówiłaś mi: „Czekam na chwilę, kiedy znów zakocham się w muzyce”. Zakochałaś się?

Ania Dąbrowska: Tak, nadszedł taki moment, że znów się zakochałam. Jestem poszukiwaczką i mam ochotę na zgłębianie różnych rejonów muzycznych, o których nie miałam dotychczas pojęcia.

Miasto Kobiet: A jakie rejony zgłębiasz?

Ania Dąbrowska: Jeszcze pół roku temu nie podejrzewałam siebie, że będę chciała nagrać płytę opartą na gitarach. Na nowej płycie praktycznie nie ma soulu, który był dla mnie najważniejszym gatunkiem. Nie wiem, co będzie za kolejne pół roku.

Miasto Kobiet: To Olek Świerkot dokonał w Tobie takiej zmiany?

Ania Dąbrowska: Olek obok Kuby Galińskiego jest tą osobą, która jest odpowiedzialna za brzmienie tej płyty. Nie wiem natomiast, czy to on nas zaraził, czy może wspólnie nawzajem się pozarażaliśmy. Prawdopodobnie mamy jakiś wspólny lot, który nie wiadomo skąd się wziął. Szczerze ci powiem, że nie odpowiedzieliśmy sobie na takie pytania. Po prostu tworzymy muzykę, każdy dokłada coś swojego i jak pasuje, to nic nie zmieniamy.

Miasto Kobiet: Ciekaw jestem tego procesu zakochiwania się i odkochiwania.

Ania Dąbrowska: Głównie polega to na zmęczeniu i wypaleniu się po okresie intensywnej pracy. Musi minąć trochę czasu od momentu, kiedy kończę płytę, abym znów miała potrzebę tworzenia. Ten proces produkowania i nagrywania płyty jest czasochłonny, intensywny i do tego obarczony stresem związanym z poprawkami. Masę rzeczy przytrafia się po drodze i jesteśmy często zmuszeni zmieniać coś w ostatniej chwili. Pod koniec, szczerze powiedziawszy, zaczynam mieć odruch wymiotny, gdy słyszę piosenki… Potrzebuję gwałtownie od nich odpocząć. Nie chcę niczego słuchać, bo nie sprawia mi to przyjemności. Po jakimś czasie znów mam siłę i chęci – to jest taki moment, kiedy znów zakochuję się w muzyce. Za każdym razem jest jednak inaczej.

Miasto Kobiet: A dziś? Jesteś jeszcze zakochana czy już nie? Przecież płyta jest już na rynku.

Ania Dąbrowska: Raczej mi minęło. Jestem typem intensywnym, bardzo szybko się spalam w tym, co robię. „Bawię się świetnie” już dawno odłożyłam na półkę, dla mnie to zamknięty rozdział.

Miasto Kobiet: Wielu artystów nie ma na półkach swoich płyt i ich nie słucha. A jak to jest u Ciebie?

Ania Dąbrowska: Józek (Paweł Jóźwicki, partner życiowy i menedżer Ani – przyp. aut.) ma moje wszystkie płyty, single, winyle i dema. Ja ich nie zbieram, nie kolekcjonuję i nie wracam do nich.

Miasto Kobiet: Nie słuchasz?

Ania Dąbrowska: Czasami słucham, ale głównie gdy muszę coś sprawdzić albo przypomnieć sobie jakiś tekst… Po czasie różnie działają na mnie te piosenki, niekiedy nawet łezka się w oku zakręci. Czasami nawet zastanawiam się, co ja sobie wtedy myślałam i jaka musiałam być głupia (śmiech).

Miasto Kobiet: W tekstach na „Bawię się świetnie” czuję spełnienie, pogodzenie się ze światem i swoją rolą. Mam rację?

Ania Dąbrowska: Tak. Jestem człowiekiem, który próbuje pogodzić się ze światem, z życiem, z tym, co przychodzi wraz z kolejnymi doświadczeniami. Nie jestem zwolenniczką walki z wiatrakami i problemami, które nas dotyczą. Raczej próbuję pogodzić się z nimi i objąć je myślami.

Miasto Kobiet: Z jednej strony jest w tekstach sporo Ciebie, ale z drugiej strony opisujesz też świat wokół Ciebie. Lubisz obserwować ludzi?

Ania Dąbrowska: Tak, jestem typem obserwatorki.

 

Ania Dąbrowska

Ania Dąbrowska w obiektywie Szymona Brodziaka

Miasto Kobiet: Czy masz jakieś ciekawe miejsca obserwacji? Ostatnio rozmawiałem z pewnym wokalistą, który przez lata lubił jeździć komunikacją miejską i stamtąd nie tylko czerpał inspiracje do tekstów, ale wręcz zapisywał zdania wypowiadane przez ludzi.

Ania Dąbrowska: Ja niestety nie mam aż tak sprecyzowanych miejsc, obserwować mogę wszędzie. Ludzie potrafią być dziwni, potrafią mieć swoją intensywną energię, którą gdzieś na boku rozsiewają, i to mi się udziela. Jeśli w moim towarzystwie jest człowiek interesujący, to natychmiast zaczynam go obserwować. Na ostatniej płycie jest piosenka „Przy sąsiednim stoliku”. Miałam okazję obserwować taką osobę i natychmiast natchnęła mnie do napisania tekstu.

Miasto Kobiet: Kim dziś jest Ania Dąbrowska? Jakie ma priorytety?

Ania Dąbrowska: Dziś priorytetem dla mnie jest rodzina, dziecko i to drugie, w drodze. To najważniejsze i tak już pozostanie.

Miasto Kobiet: Bardzo podoba mi się tekst „Kiedyś mi powiesz, kim chcesz być”, w którym zastanawiasz się, kim w przyszłości będzie Twój syn i czy zdążysz to zobaczyć. Powiedział już, kim chciałby być?

Ania Dąbrowska: Jeszcze nie powiedział, jest za mały.

Miasto Kobiet: A kim Ty chciałaś być, będąc dzieckiem?

Ania Dąbrowska: Od zawsze chciałam być piosenkarką. Od kiedy ujawnił się mój talent do śpiewania, nie chciałam robić niczego innego. Z taką myślą dorastałam.

Miasto Kobiet: Jakie wtedy miałaś wyobrażenia o śpiewaniu?

Ania Dąbrowska: Szczerze powiedziawszy, nie miałam żadnych wyobrażeń. Śpiewałam wszystko, co słyszałam w telewizji czy w radiu. Nie wybierałam sobie rzeczy bardziej czy mniej gustownych. Interesowało mnie wszystko to, co było dostępne w tzw. popkulturze. Nie miałam też żadnych wyobrażeń dotyczących mojej kariery. Nie wiedziałam, jaka będzie moja muzyka, do momentu, kiedy zaczęłam sama pisać. Dopiero wtedy okazuje się, jaką ma się wrażliwość muzyczną.

Miasto Kobiet: Jakie masz wspomnienia z tamtych lat?

Ania Dąbrowska: Śpiewałam na każdej uroczystości rodzinnej, a w szkole czynnie uczestniczyłam w różnych akademiach.

Miasto Kobiet: Nie wkurzało Cię, że jesteś wciąż wypychana?

Ania Dąbrowska: Nie, bo z tym wiązały się różne drobne szkolne przywileje (śmiech).

Miasto Kobiet: Dzieci bardzo zmieniają nasze dotychczasowe przyzwyczajenia. To my musimy się do nich dostosować – do karmienia, do spania… Jak to wpłynęło na Twoje dotychczasowe życie?

Ania Dąbrowska: Wcześniej byłam dziewczyną pochłoniętą muzyką. Mogłam sobie pozwolić na wszystko, prowadziłam dość rozrywkowy tryb życia, miałam duże grono znajomych, z którymi się często spotykałam. Wyjeżdżałam na trasy koncertowe itd. Gdy urodziłam dziecko, pojawiły się stabilizacja i wczesne wstawanie. Życie nabrało trochę innego znaczenia.

Miasto Kobiet: Imprezy się skończyły?

Ania Dąbrowska: Na pewno ograniczyły się do minimum.

Miasto Kobiet: Co Cię zaskoczyło w macierzyństwie? Czym Ty sama się zaskoczyłaś w tej sytuacji?

Ania Dąbrowska: Może tym, że pojawiła się odpowiedzialność i okazało się, że jakoś sobie z tym radzę. Mam dużo cierpliwości. Pomimo zmęczenia i nieprzespania wielu nocy potrafię wstać na zawołanie o każdej porze i wykonać wszystko bez mrugnięcia okiem i dąsu na twarzy.

Miasto Kobiet: Powiedziałaś niedawno coś wyjątkowego o relacjach z dziećmi: „Kumplami jest się od początku albo w ogóle. Na to pracuje się całymi latami, a nie pojedynczymi godzinami. A bliski kontakt z własnym dzieckiem to rzecz bezcenna i nic tego nie zastąpi”. Czy starasz się być właśnie takim kumplem dla Stasia?

Ania Dąbrowska: Ja się nie staram, jestem sobą i tyle. To uważam za najważniejsze. Jestem zdania, że od początku nie należy nikogo udawać. Przecież jak spotykasz się z najlepszym przyjacielem, to możesz sobie pozwolić na luz, nie musisz się spinać. Tak samo powinno być przy dziecku. Jeśli tak nie jest, to trzeba się nad tym zastanowić.

Ania Dąbrowska

Ania Dąbrowska w obiektywie Szymona Brodziaka

Miasto Kobiet: Skończyłaś 30 lat. Czy to coś przed Tobą otwiera czy zamyka?

Ania Dąbrowska: Na pewno musiałam pożegnać beztroskie życie. Te dwadzieścia parę lat było nieporównywalne z niczym innym. Musiałam się też pogodzić z przemijaniem, choć szczerze powiedziawszy, żyję dniem dzisiejszym, nie zastanawiam się, co będzie za pięć albo 10 lat. Gdy się kończy 30 lat, świat jest taki sam, jaki był wcześniej. Myślę, że taki pozostanie. Na razie nie chcę niczego zmieniać.

Miasto Kobiet: Na jednym biegunie jest Twoja płyta rozliczająca Twoją własną przeszłość, na drugim mamy inną głośną premierę, czyli płytę Marii Peszek, walczącej z demonami współczesnego świata, nie zgadzającej się na obecną sytuację w Polsce. Jaki masz stosunek do jej płyty?

Ania Dąbrowska: Nie słuchałam całej płyty, a tylko kilku piosenek, które leciały w radiu. Maria Peszek jest bardzo dobrą tekściarką. Ma taki dar, że słucha się jej z uwagą. Spotkałam się z opinią, że to jest sztuczne i wymyślone. Jeżeli tak, to bardzo dobrze wymyślone, choć ja nie mam takiego wrażenia, nie czuję żadnej sztuczności.

Miasto Kobiet: A Ciebie nie korciło, żeby zabrać głos w takich sprawach, przeciwstawić się poziomowi debaty publicznej lub odwrotnie, poprzeć ją?

Ania Dąbrowska: Nie korciło mnie. Jestem typem człowieka, który zabiera głos tylko wtedy, kiedy naprawdę coś wie na dany temat. Szeroko pojęta polityka mnie nie interesuje. Myślę, że jakakolwiek, nawet najprostsza krytyka mogłaby zmieść moje poglądy lub też raczej mój brak poglądów. Dlatego nie zajmuję się tym w swoich tekstach.

Miasto Kobiet: Skończyłaś psychologię. Czy to Ci pomogło na późniejszych etapach życia i kariery?

Ania Dąbrowska: Studiowałam psychologię, bo bardzo mnie interesowała ludzka psychika, chciałam ją zgłębiać i wiedzieć, jak działa ludzki mózg. Polecam wszystkim jakiekolwiek studia psychologiczne, bo to jest rozwijające. Można sobie potem na różnych polach pomóc tą wiedzą. Dużo dowiedziałam się o człowieku, skąd się biorą takie a nie inne zachowania, co może nimi powodować. Nie analizowałam jednak własnych uczuć, emocji i przeżyć. Zresztą do tej pory odczuwam totalny stres przed występami. Pomimo że mam teoretyczną wiedzę, jak temu przeciwdziałać, nie potrafię opanować tych emocji.

Miasto Kobiet: Czym się to objawia?

Ania Dąbrowska: Zdenerwowaniem. Wciąż wmawiam sobie, że mam problemy z głosem, że na pewno mi się coś nie uda – zapomnę tekstu, pomylę zwrotki… każdy czarny scenariusz jest wtedy prawdopodobny.

Miasto Kobiet: A kiedy mija?

Ania Dąbrowska: Wraz z ostatnią piosenką.

Miasto Kobiet: To długo trwa…

Ania Dąbrowska: Często przychodzą mi do głowy myśli, że kompletnie się nie nadaję do tego zawodu. Jest dla mnie zbyt stresogenny. Nie jestem osobą, która wychodzi na scenę i dopiero wtedy czuje, że żyje. Niestety, to nie ja.

 Rozmawiał: Leszek Gnoiński

Oceń artykuł
BRAK KOMENTARZY

SKOMENTUJ, NIE HEJTUJ