„Lepiej dla pani, jeśli ciąża szybko obumrze”. Ofiary ustawy antyaborcyjnej i akcja Ani Jednej Więcej
To mogła być jedna z nas! Twoja siostra, przyjaciółka, córka, matka, żona, partnerka, synowa, sąsiadka, napisała Magda Mołek. #AniJednejWięcej
EDIT 14 czerwca 2023:
Iza zmarła półtora roku temu i wydawało się, że jej śmierć coś zmienia, ale tak się nie stało. Nadal przy bezwodziu zmusza się kobiety, aby czekały aż płód sam obumrze, i dopiero wtedy ratuje ich zdrowie i życie, a czasem jest za późno, jak w przypadku kolejnej kobiety, Doroty z Nowego Targu.
Dzisiaj, 14 czerwca odbędą się protesty w kilkunastu miastach Polski. Szukajcie informacji na fb na stronach Ogólnopolskiego Strajku Kobiet: https://www.facebook.com/events/2032686140409336/
Cytujemy za organizatorami protestów:
„24 maja zmarła Dorota. Była w piątym miesiącu ciąży. Na oddział trafiła z bezwodziem. Zamiast leczyć Dorotę i ratować ją przed sepsą pielęgniarki kazały jej leżeć z nogami w górze, bo to miało pomóc przywrócić wody płodowe. Dorota skarżyła się na ból głowy, a wskaźniki świadczące o stanie zapalnym w organizmie rosły. Zaczęły się wymioty. Leżąc z nogami w górze Dorota spędziła ostatnie doby swojego życia. Gdy stwierdzono zgon płodu o 5.20 rano, lekarze ze szpitala im Jana Pawła II zamiast bezwłocznie ratować życie Doroty, zadzwonili do wojewódzkiego konsultanta po dupokryjkę.
Dorotę zakwalifikowano do operacji dopiero po konsultacji z prof. Hubertem Hurasem, konsultantem wojewódzkim w dziedzinie ginekologii i położnictwa w dniu 24 maja 2023 o godz. 7.30. Czyli kolejne dwie godziny czekania i skazywanie Doroty na śmierć.
Dorota zmarła o 9.39
Dorota z Nowego Targu nie żyje, bo nie rozważano przerwania ciąży żeby zapobiec sepsie, której objawy zlekceważono.
Dorota z Nowego Targu nie żyje, bo przy bezwodziu leżała trzy doby z nogami w górze, bo powiedziano jej, że tak może wody powrócą.
Dorota z Nowego Targu nie żyje, bo ją okłamano. Ją i jej rodzinę. Bo nikt im nie powiedział, że w 20 tygodniu ciąży bezwodzie to praktycznie żadne szanse na żywe urodzenie i duże ryzyko dla jej życia i zdrowia.
Dorota z Nowego Targu nie żyje, bo polskie prawo antyaborcyjne zabija, a z lekarzy czyni politycznych sługusów zamiast ekspertów od ochrony zdrowa. Dorota nie żyje, bo lekarze się nie buntują.
Tam, gdzie nie ma legalnej aborcji, kobiety umierają w szpitalach, bo personel medyczny zamiast ratować nasze życie i zdrowie czeka aż wojewódzki konsultant przyjdzie do pracy i łaskawie zezwoli na zabieg. Żeby potem można było na kogoś zrzucić.
Ile razy napiszemy na kartonach „Nie jestem inkubatorem!”???
Ile razy będziemy musiały jeszcze pisać „Żądamy lekarzy, nie misjonarzy!”???
Ile jeszcze osób umrze z powodu płodocentryzmu w medycynie, prawie i polityce?
Ile jeszcze matek straci córki?
Ile jeszcze dzieci straci matki?
Ile jeszcze mężów i partnerów straci żony i partnerki?
Jeszcze za mało umarło nas?
Przestańcie nas zabijać!”
Ani Jednej Więcej?
O tym, że konsekwencje wyroku Trybunału Konstytucyjnego o zaostrzeniu przepisów antyaborcyjnych mogą być tragiczne, wiedzą wydaje się wszyscy, poza samym TK, politykami, którzy o taką zmianę wnosili, i tzw. obrońcami życia.
Wśród tych konsekwencji jest nie tylko lęk Polek przed zachodzeniem w ciążę, przymusowe rodzenie dzieci, które nie mają szans na przeżycie, zapaść diagnostyki prenatalnej, poważne powikłania i utrata zdrowia, ale też śmierć kobiet.
Coraz wyraźniej spełnia się ten najczarniejszy scenariusz, w którym nieuleczalnie chory płód staje się ważniejszy od kobiety i przyczynia się do śmierci matki. Ofiar ustawy antyaborcyjnej jest coraz więcej.
Ciąża, bezwodzie, sepsa, śmierć
Mecenas Jolanta Budzowska poinformowała na swoim profilu na Twitterze o kobiecie, która stała się śmiertelną ofiarą wyroku Trybunału Konstytucyjnego z ubiegłego roku:
„Pacjentka 22 tydz., bezwodzie. Lekarze czekali na obumarcie płodu. Płód obumarł, pacjenta zmarła. Wstrząs septyczny. ”
U kobiety będącej w ciąży stwierdzono m.in. bezwodzie – a więc całkowity brak płynu owodniowego otaczającego płód w macicy.
Wcześniej było to przesłanką do przerwania ciąży, które było dopuszczalne m.in.:
„Gdy badania prenatalne lub inne przesłanki medyczne wskazują na duże prawdopodobieństwo ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażające jego życiu”
Aktualnie, od ubiegłego roku, pomimo protestów, jakie przetoczyły się przez Polskę jesienią 2020 (zobacz: Kobiety są wkurwione) , prawo zakazuje aborcji w takiej sytuacji. Pacjentka musiała więc czekać aż płód sam obumrze, niestety doprowadziło to do wstrząsu septycznego u kobiety i jej śmierci.
Zobacz też: Zaostrzenie przepisów antyaborcyjnych w Polsce, jak to się stało
„Lepiej dla pani, jeśli ciąża szybko obumrze”. Ofiary ustawy antyaborcyjnej
Federacja na Rzecz Kobiet na swoim profilu na fb pisze, że nie jest to pierwszy przypadek, gdy wyrok TK naraża kobiety w ciąży na zagrożenie zdrowia i życia:
„Przeczytajcie inne historie kobiet, które pseudo wyrok naraził na utratę życia i zdrowia. To piekło trwa od dawna.
AGNIESZKA
Agnieszka była niedawno w ciąży pozamacicznej. Z takiej ciąży nigdy nie urodzi się żywe dziecko. Niestety ciąża pozamaciczna niesie poważne ryzyko dla kobiety. Lekarze nie chcieli jednak przerwać ciąży Agnieszki, chociaż istniała ku temu podstawa medyczna i prawna. Lekarze powoływali się na to, że serce zarodka bije. Powiedzieli jej: „taki mamy teraz klimat, aborcji się nie robi”. Zdrowie Agnieszki zeszło na dalszy plan. Dopiero po interwencjach znajomych wyznaczono zabieg na następny dzień na 8 rano. Niestety o 4 nad ranem Agnieszce pękł jajowód. Nie wiadomo, czy jeszcze uda się jej zajść w ciążę. Panicznie boi się jednak kolejnej ciąży, nie może współżyć z mężem, bo boi się, że to piekło się powtórzy. Wszystko dlatego, że lekarze boją się upolitycznionej prokuratury i zaprzestają wykonywania aborcji.
ULA
Ula usłyszała: „Płody są zrośnięte na całej długości brzucha. Mają jedno serce, jedną wątrobę i wspólne naczynia. Nic nie da się zrobić. Nie da się ich rozdzielić. Ciąża może obumrzeć, ale nie wiadomo kiedy to się stanie. Jeśli dzieci nawet urodzą się żywe, to umrą zaraz po narodzinach. Nie ma dla nich ratunku” – orzekli lekarze.
Ula zapytała, co ma robić. Lekarze rozłożyli bezradnie ręce. Czekać. Lekarze poinformowali ją, że po opublikowaniu pseudowyroku tzw. Trybunału Konstytucyjnego nic nie mogą zrobić.
„Kazali mi nosić w brzuchu dzieci skazane na śmierć. Patrzeć jak brzuch rośnie, czuć ruchy dzieci, słuchać, jak serce bije i czekać na ich śmierć” – mówi Ula. Usłyszała: „Lepiej dla pani, jeśli ciąża szybko obumrze”. Lekarze tłumaczyli: jeśli ciąża będzie rozwijać się przez następne tygodnie, miesiące, czeka Ulę cesarskie cięcie. Przy prawidłowo rozwijającej się ciąży podczas zabiegu lekarz wykonuje niewielkie poziome cięcie nad wzgórkiem łonowym i wyjmuje dziecko. W przypadku Uli trzeba będzie zrobić dużo większe, pionowe cięcie, aby móc wyjąć zrośnięte noworodki. „To grozi uszkodzeniem macicy i krwotokiem wewnętrznym. Może zdarzyć się sytuacja, że nie będzie mogła mieć już pani dzieci” – wyliczali lekarze, po czym rozłożyli ręce. Wykonania przerwania zagrażającej ciąży odmówili zarówno oni, jak i kolejni specjaliści w kilku placówkach, w których Ula szukała pomocy.
EDYTA
Edyta była po operacji tętniaka, brała leki, które spowodowały, że nie miała miesiączki. O tym, że jest w ciąży, zorientowała się w czwartym miesiącu. Lekarz neurolog stwierdził, że ciąża nie jest zagrożeniem dla Edyty, ale porodu kobieta może nie przeżyć.
MAJA
W 18. tygodniu ciąży okazało się, że płód ma niedomkniętą czaszkę, a Mai grozi zakażenie. Kobieta się załamała. Psychiatra stwierdził ciężki kryzys psychiczny, podczas konsylium lekarskiego orzekł, że ciąża nie powinna być dalej kontynuowana. Ale szpital odmówił wykonania zabiegu aborcji, uznając, że przed zakażeniem ochroni Maję codzienny monitoring i sprawdzanie stanu jej zdrowia fizycznego.
JOANNA
Kiedy Joanna zaszła w ciążę była już po operacji z powodu ostrego niedokrwienia nogi i cierpiała na ostrą zakrzepicę tętniczą oraz zatorowość płucną. Chirurdzy stwierdzili, że z powodu zdiagnozowanej u Joanny nadkrzepliwości istnieje zagrożenie dla jej życia w czasie porodu. Jednocześnie u płodu stwierdzono rdzeniowy zanik mięśni. Szpitale w centralnej i południowej Polsce odmówiły jej aborcji.
ANTONINA
Antonina od urodzenia cierpi na wrodzoną łamliwość kości. Ma też obustronny niedosłuch. Dostała nawet skierowanie na operację, żeby poprawić słuch i móc wychowywać swojego małego synka. Kiedy zaszła w ciążę, operację trzeba było przesunąć. Badania genetyczne wykazały jednak, że płód cierpi na Zespół Edwardsa – chorobę śmiertelną. 95% ciąż z tym zespołem kończy się zgonem przy porodzie. Dzieci, które przeżyją poród, umierają najczęściej w ciągu roku w wyniku wad wrodzonych, będących skutkiem Zespołu Edwardsa. Antonina nie mogła więc oczekiwać, że będzie miała zdrowie ani żywe dziecko. Chciała przerwać ciążę, żeby skrócić swoje cierpienie i móc przyspieszyć operację słuchu. Odmówiono jej aborcji.
Ani. Jedna. Więcej.”
Zobacz też: Legalna aborcja, bez kompromisów. Jak w Polsce przerwać ciążę
#AniJednejWięcej
Sprawa zmarłej kobiety poruszyła Polki. Iza miała 30 lat, męża i córkę.
Kamila Ferenc, prawniczka Federacji na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny skomentowała jej śmierć dla OKO.Press:
„Lekarze powinni działać zapobiegawczo, aby nie dopuścić do wstrząsu septycznego. Myśleli o ochronie płodu zamiast o ochronie życia kobiety. Zadziałał efekt mrożący po wyroku Trybunału Konstytucyjnego, który tak naprawdę zakazuje legalnego przerywania ciąży w Polsce. Lekarze po prostu wiedzą, że nie mogą zrobić aborcji. Zamiast chronić życie kobiety, myślą tylko o tym, aby chronić życie płodu”.
Magda Mołek napisała na Ig:
To mogła być jedna z nas!
Twoja siostra, przyjaciółka, córka, matka, żona, partnerka, synowa, sąsiadka.
Każda z nas!
Tej śmierci winne jest państwo polskie, które rękami swych fanatycznych przywódców i wyznawców zblatowanych z klerem, ustanawiając drakońskie prawo antyaborcyjne, skazuje polskie kobiety na tortury!!!
Wyświetl ten post na Instagramie
Głos zabrała też Kinga Rusin:
Bogobojni politycy pójdą dziś na groby i będą się żarliwie modlić. Obyście wtedy mieli przed oczami tę kobietę, która zmarła przedwczoraj będąc w 22. tygodniu ciąży, bo czekano, aż obumrze jej zagrożony śmiercią płód!
https://www.instagram.com/p/CVuu5ZitI2Q/Wyświetl ten post na Instagramie
Dziewuchy Dziewuchom piszą:
Przyrost naturalny w Polsce jest obecnie najniższy od czasu zakończenia II wojny światowej. Dziwicie się temu? Żadna z nas nie chce ryzykować, że stanie się koszmarną statystyką w kraju, który odbiera nam prawo do samostanowienia.
Oświadczenie rodziny zmarłej kobiety
Na profilu fb Kancelarii Prawnej Budzowska Fiutowski i Partnerzy Radcowie Prawni pojawił się komunikat rodziny zmarłej pacjentki:
„W związku z nieścisłymi informacjami pojawiającymi się w mediach, rodzina zmarłej potwierdza, że w dniu 22 września 2021 r. w Szpitalu Powiatowym w Pszczynie zmarła trzydziestoletnia kobieta, będąca w 22 tygodniu ciąży.
Ciężarna zgłosiła się do szpitala z powodu odpłynięcia płynu owodniowego, z żywą ciążą. Przy przyjęciu stwierdzono bezwodzie i potwierdzono zdiagnozowane wcześniej wady wrodzone płodu. W toku hospitalizacji płód obumarł. Po niespełna 24 godzinach pobytu w szpitalu zmarła także pacjentka. Przyczyną śmierci był wstrząs septyczny. Zmarła pozostawiła męża i córkę.
Zmarła, w trakcie pobytu w wiadomościach wysyłanych do członków rodziny i przyjaciół relacjonowała, że zgodnie z informacjami przekazywanymi jej przez lekarzy, przyjęli oni postawę wyczekującą, powstrzymując się od opróżnienia jamy macicy do czasu obumarcia płodu, co wiązała z obowiązującymi przepisami ograniczającymi możliwości legalnej aborcji.
Obecnie, na skutek zawiadomienia rodziny o możliwości popełnienia przestępstwa tzw. błędu medycznego, sprawą zajmuje się Prokuratura Regionalna w Katowicach.
Ocena prawidłowości udzielonych zmarłej świadczeń leczniczych zostanie dokonana przez odpowiednie organy.
Z uwagi na dobro śledztwa rodzina nie będzie podawać dalszych szczegółów na temat sprawy i prosi o uszanowanie jej prywatności i stanu żałoby.
Jolanta Budzowska, radca prawny pełnomocnik męża, córki, rodzeństwa oraz matki zmarłej”
Przeczyta koniecznie: List matki do rzekomych obrońców życia
Jej serce też ciągle biło. Protesty w Polsce
Organizacje działające na rzecz kobiet, m.in. Aborcyjny Dream Team oraz Fundacja Feminoteka, zwołały na 1 listopada wydarzenie: Ani jednej więcej.
„Spotkajmy się 1 listopada o godzinie 19.00 w różnych miejscach w Polsce i zostawmy znicz ku pamięci kobiety, która umarła, tylko dlatego, że była w ciąży. Pokażmy rodzinie tej kobiety, że o niej i o nich myślimy.
W Warszawie spotykamy się pod budynkiem pseudo trybunału, który rok temu za sprawą decyzji z 22 października 2021 doprowadził do tej sytuacji.”
Przez hasztag #anijednawięcej można odnaleźć lokalne inicjatywy
Protesty trwają cały czas. Na jaw wychodzi coraz więcej spraw tego typu. Trwa też przerzucanie odpowiedzialności. Kto zawinił? Lekarze, którzy nie pospieszyli z pomocą na czas, czy ustawa, która im tego zabroniła? I ile takich kobiet jak Iza musi jeszcze umrzeć, by rzekomi obrońcy życia przyznali, że prawo w tej materii jest złe?
JADWIGA 6 listopada, 2021
#ANIJEDNEJWIECEJ
WESPRZYJ NASZE DZIAŁANIA
LICZY SIĘ KAŻDA Z NAS
NR KONTA : 30 1240 3190 1111 0010 5011 0198
W TYTULE : #ANIJEDNEJWIECEJ