Monday, January 20, 2025
Home / POLECAMY  / Tworzy biżuterię, która opisuje życie jej właścicielek, a czasem je zmienia

Tworzy biżuterię, która opisuje życie jej właścicielek, a czasem je zmienia

Przemiana jest możliwa w każdym wieku

Aneta Małek

Aneta Małek, fot. Aneta Małek

Projektantka biżuterii, inicjatorka akcji społecznych dla kobiet, kolekcjonerka doświadczeń. Aneta Małek, znana jako Malkova Soul, mówi o sobie, że jest wiatrem. Zmienia adresy i zajęcia. – Egoizmem byłoby, gdybym okopała się w jednym miejscu. Z radością obserwuję, jak pod wpływem moich przedsięwzięć, kobiety się zmieniają. Czasem są to głębokie przemiany – mówi. W wywiadzie opowiada, jak tworzy biżuterię z intencją, która pomaga np. wyjść z przemocowych związków.

Mówi się, że zmiana zaczyna się od głowy. Ja dodam, że może zacząć się od tego, co na głowie. Jak to jest, że kobieta zakłada kapelusz czy fascynator i nagle zaczyna widzieć siebie w inny sposób?

Podczas różnych sesji i akcji, które organizuję dla kobiet, często słyszę od nich, że fascynator nie jest dla nich. Ale dopóki czegoś nie spróbujemy, nie wiemy, czy to do nas pasuje. Dopiero, gdy panie ubiorą się w przepiękną suknię czy założą charakterystyczny naszyjnik, zaczynają patrzeć na siebie w inny sposób. I nawet gdy po kilku latach mają moment załamania, to wtedy przypominają sobie, że podczas sesji czuły się wspaniale. A skoro czuły się tak przez godzinę, to dlaczego nie mają czuć się tak przez całe życie? Misją mojej działalności artystycznej jest dawanie kobietom radości i dodawanie im pewności siebie – właśnie za pośrednictwem biżuterii, którą tworzę.

Sama również przeszłaś metamorfozę. Co oznacza dla Ciebie słowo „przemiana”?

Przemiana to moment spotkania ze sobą. Coś, co jest w nas od zawsze, ale może się wydobyć dopiero na pewnym etapie życia. Pod wpływem odpowiednich osób czy sytuacji. Ja również doświadczyłam takiej przemiany, po ukończeniu 40 lat.

Zobacz koniecznie:
Dojrzeć do zmian – czterdziestoletnia zmienia pracę

Zmieniłaś swoje życie, zawód, miejsce zamieszkania. Ale zmieniłaś się też fizycznie.

Skończyłam studia informatyczne, które wybrałam z tego względu, że na roku było pięć kobiet na stu mężczyzn, a ja lubię męskie towarzystwo. Później przez 10 lat pracowałam jako księgowa. Jako 19- latka wyszłam za mąż, rok później zostałam mamą. Przez wiele lat byłam bardzo uporządkowaną panią w garsonce i szpilkach, pod tzw. linijkę. Nie wychodziłam z domu bez makijażu. Miałam krótkie włosy, sprawiałam wrażenie zdecydowanej kobiety.

A tak nie było?

W środku byłam bardzo pogubiona, miałam niskie poczucie własnej wartości. Tak pozostało do dziś. Wiem, że jestem kobietą wielu talentów, ale cały czas szukam osób, które mogą pomóc mi się rozwinąć.

Dziś jesteś bardzo kolorowa, zwracasz się na siebie uwagę strojem. Zawsze tak było?

Jako nastolatka też zwracałam na siebie uwagę. Tańczyłam, śpiewałam, byłam przewodniczącą szkolnego samorządu. Na zewnątrz sprawiałam wrażenie kolorowej, ale tak naprawdę myślałam, co pomyślą o mnie inni ludzie. Dopiero moja biżuteria dała mi pewność siebie. Dziś, kiedy nie mam jej na sobie, czuję się niekompletna.

Aneta Malek

Aneta Małek, fot. Marek Fiszer

Skąd w dziewczynie z Kozienic potrzeba eksplorowania życia na sto procent?

Rzeczywiście, moim rodzinnym miastem są Kozienice, pod Radomiem. Zawsze sobie obiecywałam, że chciałam się stamtąd wyprowadzić. Kiedy moja córka zdała maturę i zaczęła studia w Warszawie, postanowiłam przeprowadzić się do Gdańska. Ostatnie pół roku spędziłam w województwie zachodniopomorskim. Na zaproszenie mojego kolegi Sławka, razem z moim synem Borysem zamieszkaliśmy pod Stargardem. To miejsce okazało się ważnym przystankiem na mojej życiowej drodze. Wkrótce wylatujemy na Cypr. Chciałabym tam założyć dom. Już nawet widzę go oczami wyobraźni – będzie jasny, przestrzenny, wypełniony ludźmi.

Za czym gonisz, czego szukasz pod kolejnymi adresami?

Egoizmem byłoby, gdybym okopała się w jednym miejscu – wokół jest tyle kobiet, które potrzebują życiowych zmian. Mam poczucie, że poprzez moje akcje im w nich pomagam. Wchodzę z nowymi projektami, jak np. „Folki – Polki” czy kalendarze dla amazonek. Poza tym każde miejsce daje mi nową energię, zaczynam tworzyć inną biżuterię. I nigdy nie są to dwie takie same rzeczy!

Amazonki

Sesja z Amazonkami, fot. Anna Wardal

Amazonki

Kobiety zaangażowane w akcję Drugie życie Amazonek. fot. Anna Wardal

Ale jak to się stało, że poukładana księgowa zajęła się działalnością artystyczną?

Biżuterię zaczęłam projektować 7 lat temu. Była zwyczajna, choć okazałych rozmiarów. Być może był to moment, kiedy chciałam zwrócić na siebie uwagę. Zaczęłam od sutaszu, do którego zaczęłam dodawać jedwab, skórę, materiały z recyklingu. Po przeprowadzce do Gdańska skupiłam się na naszyjnikach z naturalnych kamieni.

Każdy naszyjnik opowiadał o konkretnej osobie. Zaczęło się od spotkania z Anią, kwiaciarką, która samodzielnie wychowywała dzieci. Ania założyła własny biznes, zaczęła zarabiać duże pieniądze, rozkwitła. Zamówiła u mnie naszyjnik. Zaprojektowałam go w taki sposób, aby opisywał jej drogę – dołożyłam kaboszony, kwiaty, dużo koloru czarnego i czerwonego, ponieważ Ania tworzyła wtedy bardzo mocny związek. Gdy spojrzała na naszyjnik stwierdziła, że doskonale opisuje on jej życie.

Poszłam ta drogą. Kobiety wracały do mnie z informacją, że moja biżuteria dodaje im odwagi. Wtedy zaczęłam tworzyć bransoletki z intencją.

Zobacz też:
Toksyczny związek – jak rozpoznać i jak się z niego wydostać?

Od czego się zaczęło?

Kiedyś mój syn Borys miał problem z zasypianiem. Znajoma zasugerowała, abym zrobiła jemu naszyjnik z intencją na spanie. Dobrałam odpowiednie kamienie i zadziałało. To był moment przełomowy. Borys zaczął spać spokojnie, wyciszył się.

Nie każdy wierzy w moc intencji…

Kiedy tworzę bransoletkę, zawsze myślę o osobie, która będzie ją nosić. Mam swoje rytuały – palę świece, używam wahadła, tańczę, śpiewam, płaczę. Wtedy dzieje się magia. Zawsze mam dobre intencje, dobrze życzę drugiemu człowiekowi. To nie jest tak, że jakiś przedmiot potrafi zmienić czyjeś życie.

Chodzi o to, że kobiety zaczynają wierzyć w intencję, którą dla nich napisałam. Znajdują w sobie siłę, by wyjść z przemocowych związków, uporządkować sprawy rodzinne, założyć własne firmy. Moja biżuteria daje ludziom ochronę i wiarę w to, że mogą dużo zdziałać.

A co odpowiadasz ludziom, którzy mówią, że to bzdury?

Kiedyś też w to nie wierzyłam. Dlatego dziś akceptuję inne zdanie, daję ludziom przyzwolenie, że mogą myśleć inaczej. Uważam, że do pewnych rzeczy trzeba dojrzeć, każdy ma swoją drogę. Nie można innych ludzi ograbiać z ich doświadczeń. Wierzę, że myśl jest energią. Dlatego zawsze namawiam kobiety do tego, aby praktykowały wdzięczność. Aby zaczęły dzień od myśli, że są zdrowe, mają dach nad głową, wspaniałych ludzi wokół siebie.

Monika Szotowicz

Monika Szotowicz, fot. Aneta Małek

Jak sama chronisz się przed złą energią płynącą choćby od innych ludzi?

Kiedyś dzieliłam się sobą w stu procentach. Dziś też daję z siebie wszystko, ale nie pozwalam z siebie wysysać energii.

Stosuję technika lustra, czyli w trudnych sytuacjach w myślach otaczam się z każdej strony lustrami. Dzięki temu nie dochodzą do mnie uprzedzenia ludzi, którzy myślą o mnie źle. Ich zła energia się odbija.

Można rano wyobrazić sobie, że zakładamy płaszcz ochronny lub otaczamy się kulą jasnego światła – to zabezpieczenie przed negatywnymi emocjami.

Kobiety mogą zmienić nasz świat na lepszy?

Tak, ale nie zrobią tego same. Często organizuję spotkania dla kobiet, które działają jak kręgi wsparcia. Rozmawiamy o naszych przejściach, o zdrowiu, o przepisach, uczymy się wykonać makijaż przy pomocy wegańskich kosmetyków. Ale uważam, że w życiu musi być energia yin i yang – musimy się uzupełniać. Aby dobrze płynęła energia żeńska, musi być przeciwwaga w postaci męskiej energii. Stanie się tak, jeśli kobiety uwierzą, że mężczyźni mogą nam pomagać i grać z nami do jednej bramki.

Zobacz też:
Kręgi Kobiet: oczy patrzą i ręce trzymają

Czego uczą Cię kobiety, z którymi pracujesz?

Żebym była wierna mojej pasji. Za każdym razem pytam kobiety, czym się interesują. Większość nie wie, co odpowiedzieć. Wtedy proszę, aby przypomniały sobie, co kochały robić w dzieciństwie, gdy były beztroskie, dziecięco naiwne, chcące zmieniać i zdobywać świat. Wówczas dzieją się rzeczy niesamowite. Dziewczyny wracają do dzieciństwa, przypominają sobie o swoich marzeniach. A ja cieszę się razem z nimi.

 

dziennikarka z Pomorza Zachodniego. Miłośniczka słów, które najchętniej zamienia na wywiady i reportaże. Prezenterka radiowa, zafascynowana światem dźwięków. Ciekawa każdego rozmówcy. Szczęśliwa żona, mama Weroniki i Jasia.

Oceń artykuł
1KOMENTARZ
  • Monika 10 grudnia, 2022

    Bardzo ciekawy wywiad.
    Niesamowita artystka.

SKOMENTUJ, NIE HEJTUJ