Andrzej Gąsienica – Daniel nie traci czasu…
Rozmawialiśmy w "bardzo gorącym" okresie jego życia. W trakcie zbierania punktów do kwalifikacji do igrzysk olimpijskich w Soczi. Wciąż trzymamy kciuki.

Andrzej Gąsienica - Daniel / fot. materiał prasowy
Zmora naszych czasów? To brak czasu. O tym jak ważna jest dobra organizacja i właściwe gospodarowanie czasem, rozmawiałam z naprawdę zajętym człowiekiem. Snowboardzistą, wieloletnim członkiem kadry narodowej z licznymi sukcesami na koncie, właścicielem hotelu Helan, a przy tym jeszcze studiuje – poznajcie Andrzeja Gąsienicę – Daniela.
Rozmawialiśmy w „bardzo gorącym” okresie jego życia. W trakcie zbierania punktów do kwalifikacji do igrzysk olimpijskich w Soczi. Wciąż trzymamy kciuki.
Jaki jest Twój przepis na sukces ?
Z czasem odnalazłem swoją drogę do sukcesu, do wyników, które osiągam. Przede wszystkim skupiam się na tym co robię, jestem konsekwentny, ale przede wszystkim nie skupiam się na rzeczach, na które nie mam wpływu. Skoncentrowałem się na takich sprawach jak treningi, na dobrej organizacji i maksymalnym wykorzystaniu czasu.
Od jakiego czasu jesteś w kadrze narodowej ?
Pierwszy raz zostałem powołany do kadry narodowej po pierwszym sezonie startów, miałem wtedy 17 lat. Miałem też kilka sezonów przerwy od członkostwa w kadrze, a w 2013 roku zostałem powołany do kadry narodowej po sukcesach w zagranicznych zawodach.
A propos kadry narodowej jak już jesteśmy w tym temacie to jak to się dzieje że ktoś jest powoływany ?
Kilka lat wstecz, żeby zostać powołanym do kadry narodowej kryterium był medal Mistrzostw Polski i punkty FIS(ranking zawodników/przypis redakcji ). W snowboardzie jest tak, że im więcej punktów się ma, tym zawodnik jest bardziej „wartościowy”. I na podstawie tego wyznaczany jest ranking zawodników.
Dlaczego właśnie snowboard, a nie np. narciarstwo?
Właściwie to nie wiem (śmiech). Pamiętam, że pierwszą deskę zabierałem siostrze, która jest o rok starsza ode mnie. Strasznie chciałem chodzić z nią na snowboard, czasami jej zazdrościłem jak chodziła z koleżankami pojeździć. A narty nigdy mnie jakoś specjalnie nie cieszyły. Moja kuzynka Agnieszka Gąsienica-Daniel „poszła” w narty i jest w tym świetna.
Początki były trudne?
Dosyć szybko złapałem „bakcyla”. Zacząłem od „miękkiej” deski, na niej jest dużo łatwiej, luźniejsze są buty i wiązania, więc jest większa swoboda, łatwiej się wstaje itd.
W snowboardzie tym alpejskim buty są podobne do narciarskich, twarde plastikowe skorupy. To już „wyższa szkoła jazdy”, trzeba dużo więcej wiedzieć i umieć.
Czy to jest bardzo urazowy sport?
Jak każdy. Jak dla mnie snowboard i narciarstwo, to sporty wysokiego ryzyka. Powiem tak. Kontuzje się zdarzają. Do najczęstszych należą złamania ręki, nadgarstka, rzadziej kolana i kości ogonowej. Na początku uczysz się łapać równowagę, wywracasz się w przód albo w tył. Jak „lecisz” w przód to na nadgarstki, a jak w tył to obijasz kość ogonową.
Uważam, że snowboard i tak jest mniej urazowy niż narciarstwo. W przypadku narciarstwa może być tak, że jedna narta jedzie w jedną stronę, a druga narta w drugą albo po prostu odpada, a druga jest cały czas przypięta.
W snowboardzie jest tak, że obydwie nogi są przypięte do jednej deski, jadąc jesteśmy nisko „położeni” i balansując ciałem i gdy źle np. skręcimy lądujemy pupą na śniegu lub na przodem na nadgarstkach.
Na swoim koncie masz już wiele sukcesów. To jakie masz jeszcze cele, ambicje sportowe?
Moim marzeniem jest na pewno medal olimpijski. Jak na razie wszystkie cele, które sobie postawiłem, konsekwentnie realizuję. Skupiam się na kwalifikacji na igrzyska olimpijskie w Soczi.
Co teraz masz w planach? Co się będzie działo u Ciebie?
Niestety najbliższy start w Pucharze Świata w miejscowości Jauerling w Austrii został odwołany ze względu na brak śniegu. Następny więc start odbędzie się 12 stycznia w Bad Gastein, też w Austrii. Bardzo mnie to smuci gdyż przez to zostały mi tylko 2 starty liczące się do kwalifikacji olimpijskiej. Wyścig olimpijski rozpocząłem dopiero na koniec zeszłego sezonu, (ominęło mnie kilka startów liczących się do kwalifikacji olimpijskiej), mam przez to sporo punktów do odrobienia i wiadomość o odwołaniu jednego z trzech startów, które mi pozostały, bardzo mnie zasmuciła.
Sporo się dzieje u Ciebie. Na nadmiar wolnego czasu nie narzekasz. Po prostu jesteś bardzo zajętym człowiekiem, ciągle w rozjazdach…a do tego jeszcze wraz z rodziną prowadzisz hotel Helan w Zakopanem.
Tak to wygląda (śmiech). To znaczy to jest rodzinny biznes, bo to rodzice rozpoczęli budowę. Teraz z siostrą zajmujemy się zarządzaniem. Podzieliliśmy się „na sezony”. Ona jest pilotką wycieczek, w lecie ona podróżuje, mnie nie ma w zimie. I tak staramy się uzupełniać czasowo. Kuchnią rządzi mama, wkłada w to bardzo dużo serca i nieskromnie powiem, że świetnie gotuje. Stawiamy na polską, domową kuchnię. W całym hotelu staraliśmy się stworzyć ciepły, rodzinny klimat i chyba nam się to udało. Postawiliśmy sobie nowy cel i w części podziemnej hotelu chcemy stworzyć basen, sauny, basenik dla dzieci, jacuzzi, gabinet spa, masażu, siłownię, centrum kondycyjne. To wszystko powstaje między moimi wyjazdami.
Ale jest to coś w czym się również spełniasz? Bo w tej chwili kończysz jeszcze marketing i zarządzanie?
Kończę, jestem na specjalności na studiach magisterskich dwuletnich zarządzanie i marketing w hotelarstwie i gastronomii. Spełniam się, a właściwie cieszy mnie to, mam z tego bardzo dużo satysfakcji.
Hotel Helan jest w Zakopanym. Jak długo istnieje?
Pełne otwarcie było trzy lata temu.
A skąd pomysł na nazwę?
Imiona rodziców: Helena, Andrzej. Czasami ludzie pytają czy to ja i żona, ale mama i tata, bo tata też jest Andrzej, więc jest mylące, no.. ale to jest nazwa od imion rodziców.
Dużo się dzieje w twoim życiu i jak widać da się to wszystko pogodzić. A co robisz, żeby odpocząć, odreagować ?
Często ludzie idą na siłownię, żeby odreagować. Ja mam na odwrót zaczynam dzień od treningu, a potem wracam do pracy. I jestem naładowany pozytywną energią. Więc wydaje mi się, że najlepiej odpoczywam „w ruchu”. Relaksuję się uprawiając sport, a wyciszam się w pracy. Zresztą ciężko mnie wyprowadzić z równowagi. A jak jestem już tak totalnie zmęczony to po prostu śpię.
To tak na koniec, czego i życzyć?
Przede wszystkim kwalifikacji do igrzysk olimpijskich w Soczi. I żebym mógł jeździć jak długo będzie się dało i będę miał zdrowie i siły.
Dziękuję za rozmowę.
Dziękuję.
Rozmawiała Katarzyna Małodobry
*Wszystkie starty możliwe dzięki: hotelowi Helan, Uvex, Viking, Under Armour, Douchebag, Kessler oraz ALPINE SNOWBOARD TEAM