AGATA DUTKOWSKA: Seksizm jak beton – przykłady zachowań seksistowskich
„Nie tylko rząd gibki, każdy chce cipki”
Tak się porobiło, że polityka, czy rodzima, czy światowa, zaczyna ostatnio schodzić na obszary „poniżej pasa”. Nagle boje o fotel prezydencki w Stanach zaczynają się koncentrować wokół ręki Donalda Trumpa, która uważa, że może bezkarnie chwytać kobiece pośladki, a gdzie indziej dziewuchy na transparentach piszą: „rząd tak gibki, że wchodzi nam do cipki”
Może też cię zainteresuje:
Wybory Miss Sejmu, klasyczna elegancja polityczek i podwójne standardy
Seksizm w Polsce i Ameryce
Jeszcze tydzień temu zawahałabym się, czy wpuścić to hasło na łamy „Miasta Kobiet”, ale „Wysokie Obcasy” umieściły je jako wielki tytuł na pół strony, zatem szlak przetarty. O tempora, o mores! Zamiast konserwatywnego oburzenia sprawa ta wywołuje we mnie jednak coś na kształt ulgi. Uff, nareszcie przyznajemy się przed sobą, że jako ludzkość jednak nie do końca radzimy sobie z tak elementarnymi sprawami jak seks, pożądanie i rozmnażanie.
Kandydat na prezydenta USA uważa, że kobiety można obmacywać w korytarzu, nawet wbrew ich woli, a w Polsce prezes partii rządzącej uważa, że kobiety powinny rodzić zdeformowane dzieci, nawet wbrew swojej woli. Problem polega na tym, że ci panowie nie są odosobnionymi przypadkami, ale reprezentują głos wielu – mężczyzn, ale i… kobiet. Rafał Ziemkiewicz ze swoimi seksistowskimi tweetami (np. „Kobiety? Kobiety nie szwendają się nocą pod cudzym domem wrzeszcząc o swoich cipkach i macicach”) nie spadł z księżyca, tylko mówi na głos to, co po cichu myślą miliony.
Seksizm – przykłady
Jesteśmy zanurzeni w kulturze, w której panuje nie tylko ciche przyzwolenie na chwytanie kobiet, za co się chce; kto ma prawo wkładać, co chce i gdzie chce, jak największej liczbie kobiet, choćby symbolicznie, ten ma władzę. Wiedzą o tym raperzy, wiedzą politycy.
Ręka w górę, kto się nie spotkał z objawami codziennego seksizmu, a kiedy już się spotkał, to reagował. Podnoszę rękę, ponieważ mam na swoim koncie kilka takich interwencji. Na przykład taka sytuacja: rok 2010, podziemia Instytutu Cervantesa, obrona dyplomów w katedrze intermediów na Akademii Sztuk Pięknych. Stoimy stłoczeni w ciemnościach i oglądamy interaktywną wideoinstalację mojej koleżanki Marceliny. Im bliżej się podchodzi do ekranu, tym głośniej postać autorki krzyczy „nie!”.
Nagle słyszę, jak dziekan M. (nie chodzi o to, żeby go publicznie piętnować, stąd inicjał), przewodniczący komisji, zwraca się do profesora P.: „Chyba bym wolał, żeby krzyczała tak, tak”. Zwracam mu uwagę, że jego komentarz jest nie na miejscu. Wywiązuje się wymiana zdań. Mam poczucie, że mówiąc, co czuję, postąpiłam właściwie.
Jednocześnie w tamtym momencie czułam, że za dziekanem, który by wolał, aby piękna, dwudziestokilkuletnia Marcelina mówiła „tak, tak”, stoi wielki gmach. Nie instytucja, którą reprezentuje, ale gmach kultury, w której dorastał, dorastałam, dorastaliśmy. Która przede wszystkim obarczyła pierwotny popęd wstydem, a potem próbowała go stłamsić, dając mu ujście tylnymi drzwiami. Moja interwencja przypomina bój Cervantesowskiego Don Kichota z wiatrakami.
Zobacz też: Męski feminizm
Seksizm męski
Powiem teraz coś bardzo prostego i prawdziwego. Większość mężczyzn, czy są dziekanami, czy kandydatami na prezydentów, wolałaby, żeby piękna dziewczyna mówiła do nich „tak, tak” niż „nie, nie”. Wielu mężczyzn nie odmówiłoby fellatio ponętnej stażystce. Ale jest to faktem zbyt wstydliwym, aby o tym mówić publicznie, więc mówi się szeptem do profesora P. Albo składa się fałszywą przysięgę przed milionami Amerykanów, jak Bill Clinton, który przysięgał, że nie miał żadnych „niewłaściwych relacji” z Monicą Lewinsky. Jak chłopiec, który zjadł ciastko ze stołu, a wie, że nie wolno, więc udaje, że jest niewinny.
Ja wolałabym żyć w świecie, w którym jest większe przyzwolenie na odczuwanie pożądania, a mniejsze na realizowanie go wbrew woli osoby pożądanej. W którym chłopcy uczą się, że mimo iż woleliby usłyszeć „tak, tak”, mogą usłyszeć „nie, nie”. W którym dziewczynki uczą się mówić „tak, tak” i „nie, nie” zgodnie z tym, co czują. I w którym rezygnujemy z wzajemnego obwiniania się, projekcji, publicznego zawstydzania. A to zaczyna się od głębokiego uświadomienia sobie, że jesteśmy istotami seksualnymi, jest to częścią naszej konstytucji, której nie musi strzec żaden trybunał. Nie tylko rząd gibki, każdy chce cipki*. A skoro tak wielu chce ją posiąść, fakt jej posiadania powinien dodawać mocy, czego życzę wszystkim czytającym kobietom.
*wyjąwszy gejów…
Zobacz też: Jak wychować chłopca na feministę