Agata Dutkowska: Ładne chodzą na dyskotekę, brzydkie na demonstrację
Jak powiedzieć nastoletniej dziewczynie, że Rihanna wije się jak gwiazda porno i ma z tego dużo keszu, ale seksualizacja i uprzedmiotowienie kobiet są be?
Miałam napisać felieton o pokoju na świecie, ale będzie o r***aniu. Osobiście bardzo nie lubię używać wulgaryzmów w odniesieniu do aktu miłosnego, ponieważ jest to jedna z najpiękniejszych ludzkich czynności i dzięki niej w ogóle tu jesteśmy – dzięki niej ja piszę felieton, a Ty, drogi Czytelniku lub Czytelniczko, go czytasz
Zainspirował mnie jednak niejaki Roman Sklepowicz, który w internetowym programie wywołał falę oburzenia wypowiedzią o uczestniczkach czarnego protestu. Powiedział, że stał i patrząc na uczestniczki marszu, zastanawiał się, „kto to rucha? Doszedłem do wniosku, że nikt. I dlatego idą w tej manifestacji”. Dodał jeszcze, że sam się zastanawiał, „którą by bzyknął” i nie znalazł kandydatki.
Trudno o bardziej chamską wypowiedź, zatem internet zawrzał. Ja jednak, zamiast dołączyć do fali oburzenia, chciałabym uzmysłowić Czytelnikom nieco kłopotliwy fakt, że istnieje coś takiego jak fuckability. Trudna do przetłumaczenia na język polski cecha opisuje chęć, z jaką inni osobnicy mieliby ochotę kopulować z daną osobą. I nie oszukujmy się, fuckability ma znaczenie. Nakręca ekonomię. Otwiera drzwi. Sprawia, że 50-latki za wszelką cenę chcą wyglądać jak 30-latki, a prawie wszystkie gwiazdy muzyki pop wiją się w teledyskach w obcisłych ciuchach, jakby chciałby powiedzieć: „niby śpiewam, a tak naprawdę jestem niespełnioną gwiazdą porno”. Ale też przysparza problemów. Bycie wybitnie fuckable to dla wielu kobiet zmora. Oznacza np. częste awanse ze strony różnych Romanów Sklepowiczów.
Jesteśmy gatunkiem motywowanym nie tylko przez imperatyw kategoryczny, ale także, o ile nie głównie, przez impulsy, które czujemy w podbrzuszach. I niestety, nie jesteśmy równi w tej kwestii – niektórzy są bardziej sexy niż inni. Bycie sexy było i jest dla kobiet strategią na zdobycie uwagi, a co za tym idzie – władzy, a co za tym idzie – pieniędzy. Mężczyzna natomiast nie musi być sexy, aby mieć seks. Wystarczy, że ma pieniądze. Albo władzę. Albo silny uścisk, z którego trudno się wyswobodzić. W modelu, w którym funkcjonuje Roman Sklepowicz, nikt nie pyta kobiety o zdanie. W tym modelu bycie uznaną za nienadającą się do r***ania jest największą obelgą i właśnie po to działo sięga nasz oficer.
Wyobraźmy sobie, że zamiast Sklepowicza siedzi w studiu nieco otyła, siwiejąca i zaniedbana 50-letnia kobieta i mówi: „Byłam wczoraj na marszu ONR-u i szczerze powiem, kiepsko, nie por***ałbym. Za to na kontrmanifestacji same ciacha”. Nawet jeśli potrafimy to sobie wyobrazić, obrazek ten wywołałby więcej kpin niż czystej wściekłości u odbiorców. Ze względu na to, że silny uścisk, z którego się trudno wyswobodzić, to męska domena. „Bym bzyknął”, mówi Sklepowicz. Podszedłby i bzyknął, a co. Ciekawe czy zapomniał, że z seksu biorą się dzieci. Życie ludzkie jako owoc spotkania, które nie miało być nigdy związkiem, tylko szybkim r***ankiem, to dość kłopotliwa sprawa. A jeżeli popatrzeć na życie ludzkie także z perspektywy kosztów i obciążeń, jakie generuje, to jasne jest, że są one większe dla matek niż dla ojców. Kłopotliwość ta całkowicie przerasta prawicowych myślicieli wspierających z jednej strony ograniczenia w dostępie do antykoncepcji, a z drugiej ideę swobodnego r***ania co ładniejszych lasek na dyskotekach.
Problem, o którym piszę, nie dotyczy tylko garstki „troglodytów”, którzy dorwali się do mikrofonów. Kto mówi dziś dorastającym chłopcom jasno i wyraźnie, że w seksie zgoda drugiej osoby jest kluczowa? Filmy porno są ich nauczycielami. I jak o tym mówić? Jak powiedzieć nastoletniej dziewczynie, że tak, Rihanna wije się w obcisłych ciuchach jak gwiazda porno po scenie i ma z tego bardzo dużo keszu, ale seksualizacja i uprzedmiotowienie kobiet są be? Mądre kobiety, szukajcie sposobów. Mądrzy mężczyźni, dołączajcie. Coraz mniej osób ma zgodę na feudalne relacje w seksie. Imperatyw kategoryczny, mimo że nie było to zapewne intencją Kanta, ma zastosowanie również w sypialni. Być może nadejdzie kiedyś taki czas, że wszystkie wulgaryzmy seksualne stracą swój przemocowy wydźwięk, język gwałtu i przemocy całkowicie straci swój czar. Bo przecież język to żywy, ewoluujący organizm, a seksualne uniesienia to jedne z najpiękniejszych rzeczy, jakich możemy doświadczać i dzięki którym tu jesteśmy.
Agata Dutkowska