
Abelard Giza / fot. www.walderfoto.com.pl
Twierdzi, że szybko się nudzi i nie mógłby robić w życiu jednej rzeczy, na scenie lubi improwizować, ale w życiu uważa, że mężczyzna powinien być odpowiedzialny. Oto Pan, który (…) jest 7 razy dziennie Arabem, 5 razy Żydem, a 4 razy jedyn i drugim …” Abelard Giza.
Miasto Kobiet: Uważasz, że kobiety potrafią się z siebie śmiać?
Abelard Giza: Rzadziej niż faceci. Chyba mają więcej do stracenia. Każda gazeta i stacja telewizyjna trąbi dziś o tym, że kobiety non stop muszą być atrakcyjne, idealne i przebojowe! Każdy element, który można wyśmiać, jest rysą na tym perfekcyjnym obrazie.
I nie bez kozery to kobiety robią sobie makijaż.
Miasto Kobiet: Lubię w kobietach…
Abelard Giza: Kobietę. Przecież za to Was kochamy. Możemy się wściekać na to, że mówimy innym językiem i czasem się nie rozumiemy, ale to on właśnie nas pociąga i intryguje.
Miasto Kobiet: Ekabaret.pl napisał: „Polski artysta kabaretowy, reżyser filmowy i teatralny, scenarzysta, założyciel Kabaretu Limo, czyli człowiek wszechstronny. Na każdej płaszczyźnie radzi sobie doskonale”. Myślisz czasem, że doba to za mało? Jak ogarniasz to wszystko naraz?
Abelard Giza: Szybko się nudzę i nie mógłbym robić w życiu jednej rzeczy. Poza tym wszystko czym się zajmuję, sprowadza się do opowiadania historii. Lubię to robić. Lubię wprowadzać widza do świata, który tworzę, żeby go rozbawić albo zaskoczyć. Zmieniają się tylko formy. Jedne opanowałem bardziej, innych wciąż się uczę… To duża frajda i przyjemność – szukać, bawić się i obserwować świat.
Miasto Kobiet: Zdarzają Ci się sytuacje, że dziewczyny podrywają Cię żartując? Jak wtedy reagujesz?
Abelard Giza: Nie znam się na flirtowaniu – do tego stopnia, że często nie wiem nawet, kiedy coś takiego ma miejsce. Teraz, gdy jestem w szczęśliwym związku, zaręczony z kobietą mojego życia, flirtowanie zupełnie mnie nie interesuje.
Miasto Kobiet: Za swoje największe osiągnięcie uważam?
Abelard Giza: Proszę zadać mi to pytanie za 60 lat.
Miasto Kobiet: Jak byłem dzieckiem chciałem być…
Abelard Giza: Dorosły. Chciałem późno kłaść się spać, do oporu oglądać telewizję i nie chodzić do szkoły. Myślałem, że to są największe problemy w życiu. Jakież dzieci są naiwne.
Miasto Kobiet: Największy wybryk z dzieciństwa, jaki pamiętam…
Abelard Giza: Raz z kumplami grałem w piłkę i niefortunnym kopnięciem zbiłem szybę. Wszyscy się rozbiegli, a ja oczywiście poszedłem się przyznać. Takim byłem „hardkorem”.
Miasto Kobiet: Moje rodzinne miasto jest dla mnie…
Abelard Giza: Zbiorem najbliższych mi osób i miejsc, które lubię.
Miasto Kobiet: Posadzić drzewo, wybudować dom, spłodzić syna – czy identyfikujesz się z tym utartym męskim wzorcem?
Abelard Giza: Myślę, że facet przede wszystkim musi być odpowiedzialny. Może zasadzić drzewo, ale potem musi o nie dbać. Postawić dom, ale mieć później za co go utrzymać. I syna może spłodzić, ale potem musi potrafić go wychować.
Miasto Kobiet: Jak reagujesz kiedy pytają Cię o Twoje imię i egzotyczną urodę?
Abelard Giza: Przyzwyczaiłem się, ale jak inaczej, skoro człowiek jest 7 razy dziennie Arabem, 5 razy Żydem, a 4 razy oboma naraz…
Miasto Kobiet: Kiedy się Ciebie ogląda, „sypiesz żartami jak z rękawa”. Przygotowujesz się skrupulatnie, czy idziesz na żywioł?
Abelard Giza: Zazwyczaj wiem o czym będę mówił ze sceny, ale zawsze jestem otwarty na improwizację. Ona pozwala zbliżyć się do widza i nawiązać z nim przyjacielski kontakt.
Miasto Kobiet: Masz dystans do siebie?
Abelard Giza: Staram się mieć. Nie zawsze mi to wychodzi, bo czasem górę biorą emocje, ale robię co mogę. „Więcej dystansu!” – jak mawiał Robert Korzeniowski, chodząc po San Marino.
Miasto Kobiet: Pierwszy występ. Pamiętasz go, jak wspominasz?
Abelard Giza: Jasełka w kościele. Byłem jednym z pastuszków. Do tej pory pamiętam swoją jedyną kwestię: „A my byśmy wszyscy chętnie zatańczyli!”, ale jak to teraz przypiąć do pastuszków w Betlejem… nie mam pojęcia.
Miasto Kobiet: U Kuby Wojewódzkiego powiedziałeś, że stand-up to swego rodzaju katharsis. Jak to rozumiesz?
Abelard Giza: Stand-up jest prawdziwy. Wypływa z komika. To jakim jesteś człowiekiem, kreuje ciebie na scenie. Możesz być ostry, abstrakcyjny, wściekły, ironiczny, możesz przekląć, możesz bawić się słowem… Nie ma granic i barier. Taka forma potrafi człowieka wyluzować, oczyścić. Stand-upper może mówić o wszystkim, a widz ze wszystkiego się śmiać. Nikt do nikogo nie ma pretensji. Wszyscy po prostu dobrze się bawią. Nie istnieje „poprawność polityczna”. Wszystko ma swoje złe i dobre strony. Z tych złych i ułomnych możemy drwić! Śmiech oczyszcza!
Rozmawiała Katarzyna Małodobry